Ostatnio jestem zafascynowana postaciami granymi przez Pana Lee Joon Gi, ma charyzmę, ma talent, ma urok, jednym słowem utopiłam się w jego uśmiechu i granych przez niego postaciach.
"Iljimae" (2008)
W filmie cofamy się do czasów Dynastii Joseon. Głównym bohaterem jest chłopak o imieniu Yong (Lee Joon Gi), który jest lekkoduchem, łobuzem i wiecznie popada w jakieś tarapaty. Całymi dniami obija się z kolegami, nie chce przystąpić do egzaminu na urzędnika i często dostaję burę od przyszywanej Matki (na ogół miotłą po plecach). Jego życie jest dość beztroskie, do momentu, gdy przypomina sobie o swojej przeszłości... dość mrocznej przeszłości, z której pamięta niestety tylko urywki. Urywki dość znaczące, ogromny bogaty dom, swoją starszą siostrę, matkę, której musiał się wyrzec publicznie, aby przeżyć, śmierć ojca i symbol wyryty na mieczu, od którego zginął...
pożyczone z Pinterest.co.uk |
Na jego drodze stanie kilka osób z przeszłości, jak polujący na niego morderca czy jego pierwsza miłość... jak również jego brat, o którym nie miał pojęcia...
Postanawia dowiedzieć się, kto zabił jego rodzinę, która była wpływowa w kraju i bardzo dobrze sytuowana. Chce również oczyścić imię swojego Ojca... Staje się Robin Hood'em, który zabiera bogatym, a daje biednym. Krzywdzeni i uciemiężeni ludzie wierzą w niego i nadają mu przydomek Iljimae, tajemniczy zamaskowany mężczyzna zostawia po sobie znak rozpoznawczy, namalowaną tuszem na papirusie gałązkę śliwy.
W doprowadzeniu do perfekcji w staniu się niewidzialnym pomaga mu, nieświadomy niczego przyszywany ojciec, który kiedyś był jednym z lepszych złodziei w swoim fachu.