Dziękuję Asai za udostępnienie koszulki :)
Wpis tworzyłam dwa dni. W bólu, wzruszeniu, jednak myślałam, że jeszcze ciężej mi będzie. Jednak odważnie musiałam w końcu przełamać tą skorupę do końca. Dlatego też napisałam, że wpis umieszczę dopiero w niedzielę ok. 20:00. Zmiana nastąpiła, poprzez dezaktualizację weekendowych planów i fali odwagi, która zalała moje serce w piątkowy wieczór. Wpis pisałam bez wytchnienia od 20:30 do 1:00 w nocy w sobotę. Noc była dla mnie katorgą po mimo tego, że śnił mi się Miyavi i koncert, rano wstałam nieprzytomna.
~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~~ ~
Źródło: STUDIOLANNINN |
Z wielką radością przygarnęłam pod swój dach Asai, w taki sposób miałam już jedną towarzyszkę na koncert. Drugą ku mojej uciesze była Miriel. Bardziej doborowego towarzystwa chyba nie mogłam sobie wymarzyć! Dwie cudownie, sympatyczne istoty, z którymi mogłam dzielić się swoimi "Azjatyckimi fisiami". W towarzystwie takich osób człowiek czuje się rozumiany, i nikt nie patrzy na niego jak na chorego umysłowo.
Po powrocie do domu spisałam kilka słów o koncercie na kartce, później już nie byłam w stanie przez płacz.
Gdańsk, 10.04.2011r, godz. 23:50 (odczucia po przyjeździe do domu, już po spisane na kartce)
Chciałabym sklecić "coś" sensownego. po koncercie Miyaviego, ale nie umiem, nie jestem w stanie. Jestem oszołomiona? Czy tak to mogę nazwać? Mój mózg wiesza się i trwam w nieokreślonej czaso-przestrzeni bez żadnego ruchu i ani jednej myśli. Gdy powracam do rzeczywistości z tego transu mam mieszane uczucia, jestem zaskoczona, oszołomiona, czuję ból, zmęczenie i chaos w mojej głowie. I ten nieprzyjemny świst w uszach, który powodował dziwne uczucie przedawkowania jakichś leków. Ale przecież nic nie brałam, nawet nie wypiłam łyka alkoholu, aby nie psuć sobie zabawy zbędnymi dopalaczami.
Spocona, zdyszana, skacząca bez opamiętania, krzycząca do momentu palenia w gardle i zaniku głosu, machająca rękami... Wiem, że robiłam z dłoni serce... Z tego szoku nie mogę uwierzyć, że tam byłam i chyba pamięć płata mi figle.
Płakałam i nadal, co chwilę płaczę, ze szczęścia, z zachwytu, że mogłam tam być. Właśnie na TYM koncercie. Dzwoni mi w uszach i mam spowolnione reakcje, nie mogę utrzymać długopisu w dłoni. Spotkanie kilku osób z bloga po koncercie jeszcze bardziej wypełniło ciepłem moje serce, ale najbardziej to On, On wypełnij je do granic możliwości. I tak właśnie teraz pomyślałam, że pasuje tu określenie z książki Amelie Nothomb "Ani z widzenia, ani ze słyszenia". Główna bohaterka używała tam określenia "koi"- upodobanie, aby opisać swoje uczucia do chłopaka z którym była :) Więc Miyavi to moje "Koibito" :D Koibito jak Zai Zai, Kamenashi, Kang Won Dong i Hyde.
Relacja z koncertu:
Chciałam wyglądać na nim wyjątkowo, tak jak jeszcze nigdy nie wyglądałam, upodobnić się do Japończyków. Tak kocham ich piękne oczy i ciemne włosy. To właśnie owoc mojego stania przy lustrze :) Włosy pomalowałam na kasztan, ale chyba do końca nie wyszedł.
Zrobiłam kartkę dla Miyavi'ego i dla wszystkich jego rodaków. Żałuję, że nie zrobiłam jej zdjęcia. Z drugie jednak strony żałuję, że bardziej się nie przyłożyłam robiąc ją. Taka zwykła, ze wstążeczką z barwionej na zielono słomy. Cała pokolorowana kredką na zielono z napisami: "We are with you! Japan be brave and strong! Don't give up! We wish you the best!", dodałam jeszcze kilka kwiatków. I teraz jak o tym myślę, to było tak banalne, te wszystkie słowa! Dziewczyny poprosiły mężczyznę z ekipy Miyavi'ego, aby mu przekazał tą kartkę, ja nie byłam w stanie nic wydusić po polsku, tym bardziej po angielsku, gdy koncert się już zakończył. Takie dziecinne i głupie, chociaż dobrze, że nie wyrzucił jej na moich oczach do kosza, bo włożyłam w nią trochę serca. Jednak nie wierzę, by przekazano ją Miyavi'emu.
Przejmujący ziąb, to pamiętam sprzed koncertu. Stanie na placu i czekanie w kolejce do wejścia na obiekt, w którym miałyśmy Go zobaczyć. Dużo różnych "specyficznych istot". nie chcę nikogo obrażać, ale też dużo bardzo niepozornych. Weszłyśmy do klubu o 19:35. Masakra z oddaniem kurtek, wszystkich przeszukiwano. Sala koncertowa ogromna i klimatyczna, scena dość wysoka, podłoga krzywa z wtopionymi szynami- stary warsztat do remontu statków. Ogólny widok jak dla mnie cudo!
Źródło: STUDIOLINNENN |
Miyavi wyszedł na scenę o 20:10, może trema go zjadała dlatego się spóźnił? Czekałabym na niego nawet jakby miał się spóźnić 2 godziny! Wyszedł na scenę, podszedł do mikrofonu i wyprostowaną ręką pokazując palcem wskazującym przed siebie. Prosto na przeciw niego w oddaleniu stałam ja. Miałam wrażenie, że pokazuje na mnie, ale tak pewnie odczuło kilka jak nie kilkanaście innych osób. Patrzyłam na jego ubiór: czarna bluzka z długimi rękawem, rękawy podwinięte do łokci ukazywały tatuaże i dekolt w łódkę, który ukazywał tatuaże na obojczykach. Spodnie zwykłe, czarne. Włosy czarne, rozpuszczone i ani jednego kolczyka. Patrzyłam na jego twarz krzycząc w myślach: "Boże jaki Ty jesteś śliczny! Boże jaki jesteś śliczny! Taki jesteś śliczny!" Łzy już wtedy drapały mnie w gardło. Zdołałam powiedzieć do Miriel i Asai: "Boże jaki on jest śliczny" i zaczęło się. Pierwsza piosenka:
"What's my name?" Tłum ruszył w stronę sceny i my też przesunęłyśmy się o dobry metr do przodu. Stałyśmy od sceny jakieś 10 metrów, widziałam go doskonale. Diaboliczny, czarny, pełen uroku, z cudownie zachrypniętym głosem, opływający słodyczą i subtelnością, seksowny Anioł!
Zaśpiewał dwa nowe kawałki " Justice" i "Musice Free"
"Shetler" tłum oszalał, wszyscy skakali i machali rękami. Praktycznie non-stop wszyscy skakali i śpiewali refreny piosenek.
Źródło: STUDIOLINNENN |
Zapadła cisza i Miyavi powiedział do mikrofonu pokazując dłonią na publiczność " I love you, I love you, I love you" i już trzymając obie dłonie na mikrofonie " and I hate You". Łzy napłynęły mi do oczu, nie czułam nic prócz ogromnej radości w sercu. Zaśpiewał cudownie tą piosenkę, jak i poprzednie. Jego głos brzmi identycznie na żywo jak na płytach. Podwójna radość z tego, że mogłam Go zobaczyć na własne oczy i jeszcze moja ulubiona piosenka z jego cudownych ust na żywo.
Później uciszył skandujący tłum i powiedział o tym co się stało w Japonii i że mimo tej tragedii wyruszył w trasę zostawiając rodzinę, przyjaciół, rodaków w tak trudnej sytuacji. Poprosił żebyśmy zamknęli oczy i w ciszy pomodlili się za Japończyków. Powtarzałam w myślach błagalne słowa, tak jak i w domu po zobaczeniu w wiadomościach tej tragedii "Proszę niech to się skończy, niech tsunami już nigdy nie zrobi takiego spustoszenia, niech już nigdy nie przyjdzie. Niech nikt już nie umrze w takiej tragedii. Niech Ci ludzie żyją już w spokoju i szczęściu". Otworzyłam oczy i musiałam chłonąc jego widok powtarzając w głowie słowa mojego zaklęcia. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Po chwili ciszy zagrał "Gravity" najcudowniejszą piosenkę na świecie. Łzy płynęły strumieniami po mojej twarzy, ręce trzymałam uniesione w górze i z dłoni robiłam serce, co raz opuszczając je i wycierając palcami mokre policzki i oczy, na które nic nie widziałam przez napływające bez opamiętania łzy. Słyszałam jak głos raz mu się załamał, śpiewał cudownie.
"Universe" to kolejna piosenka, którą uwielbiam. Skakałam przy niej jakby ktoś doczepił mi do pleców skrzydła, nie zwracając uwagi na zadyszkę, ból serca od zmęczenia, omdlałe ręce, czy ból nóg, bo bez przerwy stałam na palcach lub skakałam z tłumem.
"Chillin' Chillin' money blues" w tym jedynym momencie pomyślałam o Nuśce, którą zostawiłam w domu, a naprawdę rzadko ją zostawiam. Mała uwielbia tą piosenkę i cudownie do niej tańczy "po swojemu". Więc skakałam i krzyczałam dla Miyav'iego za nią i za siebie.
"What a Wonderful world" ta piosenka ma jakąś pozytywną energię :D Świat i życie jest naprawdę cudowne i hojny, że mogłam tam być.
"Torture"
"A-ha" sami zobaczcie co się działo, filmik nie jest dobrej jakości, za co bardzo przepraszam, ale mój telefon oddalił jeszcze scenę mimo zoom'a i wygląda to tak, jakbym była naprawdę daleko od sceny. Jednak dźwięk jest naprawdę dobrej jakości. (Filmik nagrany o 20:59)
"Boom HAH Boom HAH HAH" Miyaviemu nie wyszło trochę tłumaczenie jak mamy klaskać rękami, albo to bardziej nasza wina, że nie mogliśmy się opanować i każdy klaskał byle głośniej. Ale w połowie piosenki już nam wychodziło, krzyki "Boom hah boom hah hah" też, widać było, że Meevi jest szczęśliwy.
"Survive" uwielbiam tą piosenkę mimo, że na początku ma przekleństwo, które w sumie lubię śpiewać :P Miyavi po jej zaśpiewaniu pytał czy lubimy jego popieprzoną muzykę :) No jak nie, jak TAK!
"Ossan ossan ore nanba Miyavi" tej piosenki nie znałam do momentu koncertu. Wstyd się przyznać, ale cóż dwa dni przed sprzedażą biletów dowiedziałam się o Miyavi'm i usłyszałam jego piosenkę. W której się zakochałam, a mianowicie
"Selfish love", którą skandowała cała publiczność. Krzyczeliśmy, że chcemy "Selfish love, Selfish love", poprosił żebyśmy powiedzieli to wolniej, nie ma sprawy tłum krzyknął "Sel- fish Love, Sel-fish love" Meevi był zaskoczony, powiedział, że nie ma sprawy, tylko nie wie czy Bo Bo (perkusista) pamięta jak to grać. Miyavi był zdziwiony, że akurat tą piosenkę chcemy, usiadł na krzesełku i zagrał ją. Śpiewać zbytnio nie musiał i tak go zagłuszyliśmy, z czego był zadowolony.
To była pierwsza piosenka jaką usłyszałam i zobaczyłam jej teledysk, więc musiałam to uwiecznić również króciutkim filmikem (filmik nagrany o 21:19). Od tego w końcu się zaczęło.
"Are you ready to rock" piosenka była chyba grana dłużej niż zwykle. I Miyavi śpiewał na głos nawet, gdy nie miał mikrofonu, a my odpowiadaliśmy mu tym samym pytaniem. Wyprawiał cuda na scenie, kładł się na niej, robił piruety z gitarą w ręku, grał na gitarze trzymając ją za głową. Zdjęcie też nie jest rewelacyjnej jakości, ale widać to, jak bawi się gitarą i gra na niej trzymając ją właśnie za głową! Później przebiegł przez scenę i wskoczył na stojący dość wysoki głośnik. Siedział na nim i machał nogami jak mały chłopczyk grając na gitarze. Rozczulił mnie ten widok i tylko machałam głową z niedowierzaniem i uśmiechem ekscytacji na twarzy.
"We love you" ta piosenka mnie wzruszyła. Tłum i ja mruczeliśmy "weeee juuu", a później krzyczeliśmy "We love you, we love you sekai wa kimi wo aishiteru", a Czarny Anioł napawał się naszymi krzykami. Tak na prawdę po koncercie może znałam kolejność 3 pierwszych piosenek, ale byłam tak zaklęta w rozmyśleniach, że nie spisałam choćby tego.
"Futuristic love" to było mega, piosenka została przeciągnięta chyba do 10 jak nie 15min. W między czasie Meevi po skończeniu piosenki wyszedł. Przywołaliśmy go krzykami. Wrócił na bis, grając na gitarze znów tą samą piosenkę. Cudowny trans, co kazał nam robić to robiłam, każde jego słowo i gest spijałam jak słodki nektar kwiatu. Pokazywaliśmy palcem wskazującym w niego i krzyczeliśmy tekst z piosenki "Be one".
"Freedom Fighters" to mocniejsza piosenka, kojarzyłam ją, ale do końca nie wiedziałam czy lepiej skakać, czy machać głową.
"What's my name" po raz drugi zagrał na koncercie, w końcu trasa nazywa się "What's my name? Miyavi World Ture 2011"
Przez cały koncert czułam się jak ćma, a Meevi był światłem, które mnie do siebie ciągnie. Pragnęłam być naprawdę blisko sceny, tylko strach przed utratą przytomności i stracenie przez to całego koncertu powstrzymał mnie. Ćma oprzytomniała... Bo po pierwszej piosence już mi było słabo. Jestem szczęśliwa, że było mi dane widzieć Go tak dokładnie, piękną twarz, mimikę (uśmiechy, gdy krzyczeliśmy, śmieszne minki i grymasy, gdy grał na gitarze), jego tatuaże, szczupłą sylwetkę i te wariacje, które poruszały tłum i mnie.
Cudowny Anioł, cudownie zakończył koncert. Napawał się naszymi krzykami " Mi- ja- vi, Mi- ja- vi, Mi- ja- vi, Mi- ja- vi", stał na scenie z założonymi rękami z tyłu, miałam wrażenie, że mimo wszystko jest trochę zmieszany. Powiedział tylko tyle:
Ale i aż tyle, krzyczałam naprawdę głośno, chciałam żeby najbardziej usłyszał mój głos, że ja go też kocham.
Meevi jest magikiem, który umie poruszyć tłumy, a jego gitara basowa jest jak różdżką, która wydobywa z siebie zamiast snopów światła muzykę, która elektryzuje całego człowieka, od stóp do głowy. Nie jestem w stanie myśleć o niczym innym tylko o tym co tu i teraz. O tym, że nie mogę go zawieźć, bo on też nie chce zawieźć mnie. Chciałam bardzo żeby nas zapamiętał, bo ja go zapamiętam, charyzmatyczny, osobliwy, pełen uroku, śliczny, piękny, cudowny, przystojny, fascynujący, pełen magii zaklinacz tłumu.
Zabrakło dla mnie tylko trzech tytułów, ale i tak jestem wdzięczna, że tyle moich ukochanych piosenek zagrał. Zabrakło mi "Moon", "My dear love" i "Girls, be ambitiouns". Jednak wiem, że ta druga jest ciężka do zaśpiewania.
Następnego dnia po koncercie sprawdziłam Twettera Meevi'ego, zastałam tam taki wpis:
Chyba już nic nie mam do dodania o moich odczuciach. Nie żałuję, ani sekundy spędzonej na koncercie. Miyavi grał dla nas bite 2 godziny. I tak się zastanawiam, czy inne koncerty też tyle trwały, czy dla nas przedłużył swój koncert w Stoczni.
Piekło zaczęło się dopiero po koncercie, gdy wszyscy chcieli odebrać z szatni swoje kurtki. Ścisk taki, że czułam wszystkie wnętrzności i ich położenie bardzo dokładnie. Jakoś udało mi się wywalczyć łokciami i przepychaniem się nasze rzeczy (Moje i Asai) jeszcze pomogłam dziewczynie o ksywie Rei ze Szczecina, pozdrawiam Cię serdecznie! Chwilę po 23 wyszłyśmy z klubu, ubrałyśmy się dopiero na zewnątrz, nie było innej sposobności.
A tu filmiki jak widział to Miyavi :)
Filmik nagrany przez Miyavi'ego (*.*)
Filmik nagrane przez kogoś ze stuff'u Miyaviego (^.^)
We love you, We love yoo! :D
Jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to edytuję wpis.
Filmiki z koncertu łatwo można znaleźć na youtube.com
Piekło zaczęło się dopiero po koncercie, gdy wszyscy chcieli odebrać z szatni swoje kurtki. Ścisk taki, że czułam wszystkie wnętrzności i ich położenie bardzo dokładnie. Jakoś udało mi się wywalczyć łokciami i przepychaniem się nasze rzeczy (Moje i Asai) jeszcze pomogłam dziewczynie o ksywie Rei ze Szczecina, pozdrawiam Cię serdecznie! Chwilę po 23 wyszłyśmy z klubu, ubrałyśmy się dopiero na zewnątrz, nie było innej sposobności.
A tu filmiki jak widział to Miyavi :)
Filmik nagrane przez kogoś ze stuff'u Miyaviego (^.^)
We love you, We love yoo! :D
Jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to edytuję wpis.
Filmiki z koncertu łatwo można znaleźć na youtube.com
ło.. prawie codziennie zaglądałam, żeby przeczytać twój pokoncertowy wpis i sie doczekałam :) mimo że też tam byłam dla mnie wyglądało to wszystko zupełnie inaczej :D haha, i pamiętam te twoje załzawione oczy kiedy pierwszy raz zobaczyłam cię w tłumie ;) teraz przynajmniej już rozumiem.
OdpowiedzUsuńShiro dziękuję za komentarz :) dużo mnie kosztował ten wpis... i miło mi, że się w końcu doczekałaś ;)
OdpowiedzUsuńfajnie, że rozumiesz :) chociaż ja siebie do końca nie i ciężko mi było uzewnętrznić te uczucia.
właśnie czytałam wszystkich relacje, ale dopiero po zamieszczeniu mojego wpisu i każdy zwracał uwagę na co innego i odczuwał co innego, na prawdę miło jest poczytać o przeżyciach każdej osoby, widzi się wtedy koncert z zupełnie innych stron :) pozdrawiam!
hahah, odnoszę wrażenie (jakże trafne), że napisałam najmniej :) i obawiam się, że można mnie przez to źle zrozumieć ^^;
OdpowiedzUsuńi nie wiem czy rozumiem, ale przynajmniej wiem, skąd się wzięły łzy :)
każdy pisze ile uważa, ja się zdziwiłam, że tyle mi wyszło z tego pisania... ;/ co nie oznacza, że Ty się nie bawiłaś też dobrze na koncercie. W sumie dość mocno przytulałyśmy się do siebie przy szatni w walce o kurtki ;)
OdpowiedzUsuńano, w końcu to ty postanowiłaś mnie głaskać po ramieniu, skoro znałyśmy się już te 5 minut :D przecież 5 minut to jak wieczność. przepraszam, że po zabraniu torby tak szybko się zwinęłam, ale jak juz udało mi się z tego szatniowego tłumu wyjść to nie wiedziałam co się dzieje i ubierałam się na dworzu :P
OdpowiedzUsuńspoko ja też uciekałam gdzie pieprz rośnie i z Asai dygocząc na dworze z zimna ubierałyśmy wszystko na siebie byle nie zamienić się w bryłki lodu ;) Tak na pocieszenie i rozbawienie Cię pomiziałam paluszkiem po ramieniu "mizi mizi" ;P jak widzę nie obraziłaś się ;P wolałam zrobić coś durnego niż myśleć o tym, że stoję na jednej nodze i ktoś robi sobie z moich wnętrzności odcisk na łokciach, plecach biodrach itp.
OdpowiedzUsuńa gdzież tam miałam się obrazić :D nie wiedzieć czemu we wszystkich wzbudzam tego rodzaju akcje :P przytulanie, mizianie, itd są na porządku dziennym, już się przyzwyczaiłam ;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że twoje wnętrzności mają się nieźle ;) byłaś dzielna :D
Ehh.... opisujesz to z takim uczuciem, że i mi zaszkliło się oko :) Sama nie umiem dobrze ubrać w słowa wszystkiego co tam się działo. Ogrom emocji i wielka radość.
OdpowiedzUsuńMi coś majaczy, że koncert miał trwać ok 1,5h i byłam zdziwiona, jak spojrzałam na zegarek po wyjściu.
taki mały spam by
ismara ;)
Ismarko dziękuję za komentarz ;) bardzo miły spam :) ciężko opisać wszystko w słowa, bo działo się działo i to dużo. Jeśli to prawda, że koncert miał trwać 1,5h to zrobiła nam przemiłą niespodziankę grając o 30min dłużej biorąc pod uwagę, że miał nieprzespaną noc :D pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńShiro, wnętrzności już dobrze :) i ręce też choć myślałam, że mi połamią te patyczki, gdy się uczepiłam krat żeby mnie ludzie odchodzący od okienka nie porwali z prądem i mocą próby wydostania się stamtąd.
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą rozumiem, że musiały być tam kraty, bo ludzie przeskakiwaliby przez tą ladę biorąc sobie kurtki na własną rękę, ale z drugiej strony to zabójstwo.
Przeczytane :)
OdpowiedzUsuńi wiesz co... mam wrażenie że wcale mnie tam nie było, że nie uczestniczyłam w tym koncercie, tyle rzeczy mi umknęło, nie widziałam, nie dostrzegłam, nie usłyszałam...
Szkoda, że live album nagrywany był w Londynie, a nie w Gdańsku.
Pozdro
:) szkoda, że nie u nas :(
OdpowiedzUsuńJak czytam Twój wpis to mam wrażenie, że mi też pouciekało sporo. Ale jak już pisałam każdy zwraca uwagę na coś innego :) Pozdrawiam Asai!
Ja czułam się dokładnie tak samo po koncercie Versailles i Gackta, więc dobrze Cię rozumiem *hug*
OdpowiedzUsuńLladia dziękuję Ci za komentarz :) i za uścisk, "hug to you" ;)
OdpowiedzUsuń(To piszemy komentarz od nowa :_:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Wami, ja też czasem mam wrażenie jakbym była na zupełnie innym koncercie, bo niektóre fragmenty mi umknęły. Ale wiecie co... po części strasznie się z tego cieszę, bo można przeżywać koncert jeszcze raz, na nowo. I czuję jakby on się jeszcze nie skończył, bo mam tyle rzeczy do odkrycia, powiedzenia, wykrzyczenia, poukładania w głowie... Chociaż podczas koncertu nie płakałam, ale Meev zahipnotyzował mnie do szpiku kości i tonęłam w każdym dźwięku. (Chcę jeszcze!!! :_:) Zresztą nie ja jedna, (ufff) bo nie uwierzę że nie słuchacie fragmentów z koncertu czy piosenek które na nim zagrał nasz Czarny Anioł (pięknie oddaje go to określenie <3)
Poza tym na następnym koncercie trzeba się zgrać i wykrzyczeć sobie girl be ambitous~~ Bo ja chcę tą piosenkę, żeby nam śpiewał "dziewczyny, bądźcie ambitne" <333
PS on zagrał a-ha? O.O Bo mi umknęło...
Z konta na lj nie chce mi wysłać komentarza, why? :_: (tak samo jest u Miriel...)
OdpowiedzUsuńYae-san, dziękuję bardzo za komentarz :) Mi się wydaje, ze zagrał :) Ale też się mogę mylić.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję szczerze słucham bez przerwy piosenek z koncertu, domownicy mają mnie dość :( Yae-san twój opis z koncertu był już kolejnym, który czytałam i mogę powiedzieć, że miło na nowo odczuwać przeżycia z koncertu swoimi i Waszymi oczami :)
Ja też bardzo chciałam żeby zagrał Girls, be ambitious- miejmy nadzieję następnym razem ;)
P.S. Dziękuję, że Ci się chciało napisać komentarz drugi raz :)
Nathalienn moja koleżanka popiera moją wersję to na pewno nie jest a-ha, ale może być kawałek nowej piosenki. (Bo zagrał dwie nowe ;P)
OdpowiedzUsuńMożliwe, ja gdzieś czytałam, że było a-ha... więc zostawię wpis taki jaki jest, z resztą zaznaczyłam, że mogę się mylić, a piosenki na bank nie są w dobrej kolejności :) Pobuszuję po necie i może jeszcze się upewnię, a wtedy dokonam poprawek ;) co nie znaczy, że Ci nie wierzę, możliwe, że to była nowa piosenka... hmm... zaczynam wątpić ^.^
OdpowiedzUsuńposzperaj, ale ja osobiście nie wierzę że grał a-ha, bo na ta piosenkę też czekałam, na to jego aha~ i zdziwiłabym się gdyby mi umknęło ;)
OdpowiedzUsuńNathalienn, bardzo się cieszę, że się zobaczyłyśmy przy okazji koncertu Miyaviego. Ja wciąż przeżywam ten koncert, zaliczam go do najlepszych koncertów w moim życiu. Było to coś bardzo pozytywnego, a poza tym bardzo się cieszę, że spotkałam się z Tobą i Asai ;-)
OdpowiedzUsuńTwój wpis czytam na raty, bo jakoś nie ogarniam wszystkiego naraz, na swoim blogu mam tez dużo do ogarnięcia, a do tego nagle, jak widziałaś, naszła mnie chęć namalowania Hizakiego, co mi właściwie zajęło tez trochę dnia. Gackto trochę zaniedbałam, choć cały czas sprawdzam, co u niego. Cały czas obiecuje, że jak dał słowo to przyjedzie do Europy z trasą, ale nie pisze, kiedy. Jak ściął włosy, to uświadomiłam sobie wyraźnie, że on jest ważny dla mnie jako człowiek, i że bardziej liczy się dla mnie jego osobowość, charakter, jego wiedza, niż jego wygląd. To dziwne, bo przecież zaczęlo się od tego, że zwariowałam na punkcie jego wyglądu. No ale oczy ma takie same, to dla mnie najważniejsze ;-) A włosy odrastają :-)
Piszesz, że płaczesz. Ja płakałam po koncercie Gackto, ale przede wszystkim dlatego, że się o niego bałam. Bolało mnie to, jak on bardzo był wtedy zmęczony, to, że co kilka dni w trakcie trasy lądował w szpitalu. Mam nadzieję, że Twoje płakanie, to z radości, z przeżywania wzruszeń :-) To był Twój pierwszy japoński koncert?
Nathalienn, w ogóle bardzo ładnie wyglądałaś, miałaś ładny makijaż, a włosy miały taki różowawy kolor i to było takie trochę japońskie właśnie ;-) Twoja kartka była ładna, zrobiona z sercem, i jestem pewna, że ten facet dął ją Miyaviemu, tak samo, jak przekazał mu pudełka z pieniędzmi dla Japonii. Ja na Twoim miejscu nie miałabym co do tego żadnych wątpliwości :-)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że Miyavi był po prostu bardzo zmęczony, dlatego wyszedł trochę później. Organizator koncertu w tym wywiadzie, który wcześniej zalinkowałaś, napisał, że Miyavi przed koncertem cały czas spędził w garderobie. Może po prostu spał, albo odpoczywał po podróży.
He, he, pamiętam, jak mówiłaś "Boże, on jest taki śliczny" ;-))) Rzeczywiście wyglądał pięknie :-) Ślicznie się uśmiechał do ludzi. Ja byłam wniebowzięta, że widziałam na własne oczy jego tatuaż "un-do", który mi się strasznie podoba :-)
A w ogóle to podoba mi się, jak piszesz o koncercie :-) Czytam dalej.
A o piosenkach: ja czekałam na "Moon", którego nie było, ma "Senor, senor, senorita, którego nie było, i na "Neovisualism", którego nie było... Było za to "Selfish love" i "Survive" i "Gravity", a poza tym nawet utwory, których nie kojarzyłam, podobały mi się, i dobrze się bawiłam cały czas, przez cały koncert :-) A koncert trwał niecałe dwie godziny, ale w sumie i tak to było długo :-)
OdpowiedzUsuńNapisałaś ciekawą i pełną emocji relację, aż wrócił klimat koncertu :-) Pozdrawiam ciepło i życzę wszystkiego dobrego! :-)
Miriel dziękuję Ci za te cudowne i cudownie długie komentarze :) Mam nadzieję, że Gackto przyjedzie do Europy, tego życzę Tobie, wszystkim Gackto-fankom w Polsce i... (skromnie)sobie :) Widziałam jak obciął włosy, w sumie trochę się zdziwiłam, może lepiej by wyglądał jakby były ciemniejsze, ale dla mnie nie jest źle (gorzej jakby było na łyso ;P)
OdpowiedzUsuńPiszesz, że już nie patrzysz tak bardzo na jego wygląd tylko na wnętrze. Ja jakoś nie umiem na niego patrzeć przez pryzmat przystojności, chociaż stwierdzam, że jest bardzo przystojny. On dla mnie jest Sho, osobą z kilku wywiadów, które widziałam, sekretnym ogrodem i kwiatem (czyli dwiema piosenkami, które nadal mnie trzymają). Nie obchodzi mnie aż tak bardzo jego fryzura i ubiór, ważne, że jest i kiedy mam ochotę posłuchać piosenkę, zobaczyć film czy zdjęcie to po prostu mogę.
Możliwe, że Meeve spał w garderobie, albo po prostu się relaksował :) Przez moment jak powiedziałam do Ciebie " Boże jaki on jest śliczny" nagle nie znałam żadnych słów po polsku, ani w innym języku, jakby tylko te istniały. Dość dziwne, ale w tamtym momencie to raczej było normalne, martwiłabym się jakby do teraz mi zostało mówienie tylko tego jednego zdania ;)
Tak Miriel to był mój pierwszy japoński koncert, jednak żywię ogromną nadzieję, że nie ostatni :) I na prawdę bardzo się ucieszę, jeśli znów się spotkamy i będziemy mogły sobie porozmawiać.
Dziękuję za komplement o makijażu, w sumie użyłam tylko kredki (w ogóle się nie maluję bo jakoś zawsze muszę sobie krzywdę zrobić :P) Ty też pięknie wyglądałaś, podobała mi się twoja ozdoba-siateczka na szyję :D Miło, że uważasz, że udało mi się choć trochę wpasować w trendy japońskie ^.^
A co do płaczu jak pisała, to jego głos tak na mnie działał jak dla mnie brzmi identycznie na płytach jak na żywo. A drugą rzeczą był wygląd, nie myślałam, nie spodziewałam się, że Miyavi jest tak przystojnie piękny, choć widziałam jego zdjęcia, ale nie oddają tego "blasku" bijącego z jego osoby.
Zabawa przednia, klimat genialny :) Pozdrawiam Cię również Miriel i ściskam cieplutko!
Nathalienn, dziękuję :-) Jeśli chodzi o Gackto - to go kocham bez względu na to, jak wygląda. Teraz właśnie oglądam to ustream nagrane u niego w domu, i zachwycam się... jaki jest piękny, słucham, jak mówi, przyglądam się mimice. Ja bardzo lubię słuchać i patrzeć, jak on mówi, to jest coś co lubię u niego bardzo :-))) Prawie najbardziej :-) No i wystarczyło trochę czasu, a już mi się podoba w tych włosach :-) Wygląda na to, że to, co do niego czuję, bardzo wpływa na to, jak go postrzegam :-)
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że Tobie się tak bardzo podobał koncert Miyaviego, i fajnie widzieć u Ciebie videa z koncertu, link do Twittera Miyaviego i jego zdjęcia. Ja Miyaviego bardzo lubię - fajnie, że mamy "wspólnych znajomych" ;-))
Dziękuję za zestaw tajwańsko-koreański, po pierwszym spojrzeniu się poddałam... ;-)) Ale może kiedyś się wyrobię :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
:) Miriel dzięki za szczerość :) nie gniewam się, wręcz przeciwnie, zaśmiałam się i to bardzo :) Wzięłam zdjęcia, gdzie...hmm... naprawdę się. różnią. Wierzę, że jest Ci ciężko ich rozpoznać, ja postawiłam sobie to za priorytet uwielbiając Vic'a, więc to co innego. Po za ty już Ci powiedziałam jak się spotkałyśmy i to szczera prawda! Gdy oglądałam z Vic'iem i resztą F4 "Meteor Garden" obiecałam sobie, że muszę ich rozróżniać i zatrzymywałam dramę dosłownie co 30s, bo mi się mylili, ale w końcu tak ich "oblookałam", że teraz nidydy żebym ich pomyliła. Naprawdę bardzo się różnią. Ale tak swoją drogą dla większości Azjatów, my też musimy chyba być do siebie podobni i trudni do rozpoznania. :D Trzymaj się cieplutko Miriel.
OdpowiedzUsuńa co do Miyavi'ego, to jak już pisałam w poście "upodobałam" Go sobie :D moje "Koibito" kolejne :D
Choć nie byłam na koncercie czytając to czytałam czułam się jak bym była dziękuje że to napisałaś to było piękne może wybierasz się w przyszłym roku do Katowic podobno na koncert The Gazette lipiec/sierpień bo mam 13 lat i chciała bym pojechać ale niewiem czy mnie wpuszczą ja sądziasz czekam na odp.
OdpowiedzUsuńKelly1998
Kelly1998 witaj na blogu :) na The Gazette się nie wybieram, jakoś za nimi nie przpepadam. Ale jeśli Latuku zagra w Polsce to pędzę choćby na piechotę jak struś pędziwiatr ;) Z czego wiem to mając 13 lat musisz jechać na koncert z opiekunem. Tak jak było na Miyavi'm i Gackto. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEjjj ja też tam byłam! XD Też wyszłam podekscytowana i pełna energii... ale nie płakałam - raczej buchałam entuzjazmem. :) Najlepsze było to, że się z przyjaciółką zgubiłyśmy po! Ale miałysmy tyle energii i radości, że nic to... szłyśmy w nocy przez ten Gdańsk na oslep nic sobie z tego nie robiąc. :d
OdpowiedzUsuńA koncert był świetny. Chcę jeszcze raz! Liczę, że MYV się przyturla znowu, bo wyglądało na to, że mu się z nami podobało.