środa, 26 października 2011

Kumiko Chan cz.11


 Wszelkie prawa zastrzezone. Kopiowanie, powielanie i publikacja bez zgody autora zabronione.

*** Kumiko


Jeszcze nigdy nie byłam tak zdezorientowana. Osaczona? Nagle z dwóch pytających się dziewczyn „Czy Vic to Vic” wyrósł ich blisko tuzin. Nie wiedziałam, co robić, czy zasłaniać twarz, paść na ziemię, czy zostawić tam Vic’a i uciekać. To ostatnie jakoś nie zdałoby w ogóle egzaminu, bo nie znałam Tajpei ni w ząb. Nasze wyjście do tamtego momentu było bardzo miłe. Moment lęku minął, nie wiedziałam w dalszym ciągu, czy to był też Vic wtedy w restauracji. Wolałam już przebywać z nim, niż być sama w domu, chociaż wiedziałam, że już więcej nie dam się namówić na takie wyjście… Bezpodstawnie i samolubnie narażałam go na wielkie niebezpieczeństwo.
Szkoda… życie, muszę ponosić odpowiedzialność za siebie i innych i nie mieszać ich w ten koszmar. Był miłym kompanem do wygłupów, chociaż był o wiele poważniejszy niż ja… Mimo tych 19 lat, moja psychika i wygląd zatrzymały się na 14 latach, zdawałam sobie z tego sprawę. Nie jestem w stanie zwalczyć niczym tej blokady, psychicznej bariery (tak to określają lekarze). Chcąc walczyć z tym doprowadziłam się do frustracji i kolejnej fali „anty lustrowej” w domu. Nie chciałam znów dopuścić do tego, żeby w domu wszystkie lustra były pozdejmowane bądź pozakrywane serwetami. Kiedyś minie, mówili specjaliści i kiedyś dojrzeje do swojego wieku.
Niemniej Vic był miłym kompanem i odskocznią od codziennych treningów, dawno się tak nie śmiałam, z głębi serca…
Próbowaliśmy odejść od tych dziewczyn, kilka stoisk dalej, ale się nie dało. W końcu uciekliśmy. Przy samochodzie, gdy Vic zdjął okulary i spojrzał na mnie zorientowałam się, że trzymamy się za ręce.
Nie wiem, co on pomyślał, ale ja puściłam szybko jego dłoń, „Aby nikt nie zrobił sobie z tego używki i nie zepsuł reputacji i kariery Vic’a”. Nie byłam znana, rozpoznawana, wiem, że Vic chciał mi tylko uprzyjemnić czas, ale powinnam była się nie zgadzać na to wyjście. Czułam się winna, że żeruję na jego sławie… Nie chciałam być w wieczornych wiadomościach. Do tej pory czułam się w miarę bezpieczna. Po jakichkolwiek takich informacjach w mediach następnego dnia czułabym się śledzona i słusznie…
Xiang wyszedł po nas przed Sun Glass. Weszliśmy po schodach do restauracji. Wuj Xiang’a pokierował nas od razu do osobnego pomieszczenia. Kilku klientów wstało od stolików, mówiąc imię Vic’a. W pokoju czekała już na nas Hong.
- Cześć.- Przywitałam się z nią. Spojrzała znad menu i zlekceważyła moje powitanie.
- Myślałam, że będziemy jeść sami.- Powiedziała zniesmaczona po angielsku.- Wybacz mi, mam dziś zły dzień.
- Nic nie szkodzi.- Odparłam biorąc kartę, udałam obojętność, jednak było mi przykro, że wadziłam Hong. Czułam się jak piąte koło u wozu. Nagle drzwi pokoju otworzyły się i wpadła mała dziewczynka krzycząc „wuju, wuju”. Xiang wziął ją na kolano. Spojrzała na mnie i znieruchomiała. Uśmiechnęłam się wiec do niej i skłoniłam lekko, a mała zaczęła szlochać i płakać. Na to wszystko wszedł wuj Xiang’a, postawił tacę z jedzeniem na stole i kucnął przy zapłakanej dziewczynce. Zaczął szybko mówić do niej po chińsku. W końcu dziewczynka uspokoiła się. Wstała, podeszła do mnie i powiedziała powoli po chińsku:
- Ja Zhu, chodź.- Wzięła mnie za rękę i wyprowadziła przez restaurację na tył budynku. Weszłyśmy do środka, było to małe mieszkanko. W przedpokoju ledwo zdążyłam zdjąć buty. W pokoju stała i kroiła na stole warzywa młoda kobieta.
- Mama, Kumiko Chan!- Kobieta odwróciła się do nas, odrzuciła nóż na stół. Ze zdziwieniem podniosła dłonie do ust, po czym ukłoniła się dość nisko. Odpowiedziałam jej tym samym i powiedziałam po chińsku:
- Dzień dobry.- Uśmiechnęła się i powiedziała coś niezrozumiałego dla mnie do córki. Mała chwyciła znów moją dłoń i pociągnęła mnie przez mieszkanie do swojego pokoju. Kazała usiąść na łóżku i wybiegła z pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, na wieszaczku przywierconym do drzwi wisiały na wstążkach baletki, nad nimi moje zdjęcie. Plakaty łyżwiarzy porozwieszane po całym pokoju, w tym kilku moich idoli.
- To chyba Twoja najmłodsza fanka.- W drzwiach stał Xiang. Na szafeczce nocnej w ramce było oprawione moje zdjęcie razem z Mike’em z Japonii, poznałam po mojej tunice. Mała wbiegła z powrotem do pokoju trzymając w ręku różowy długopis z „Hello Kitty” i zeszycik. Podała mi obie rzeczy. Spojrzałam na okładkę, złote litery „Diary”.
- Mam się wpisać?- Zapytałam po angielsku. Xiang przetłumaczył małej moje słowa. Przytaknęła szczęśliwa ze łzami w oczach. Otworzyłam zeszycik, tak, aby wpisać się gdzieś przy końcu. Mała coś powiedziała do Xiang’a.
- Na pierwszej stronie.- Powiedział do mnie. W drzwiach stał Wuj Xiang’a, mama dziewczynki, Vic i Hong.
- Ale co mam napisać?
- Jak to, co?- Zaśmiał się Xiang.- Autograf.- Autograf? W życiu nie dawałam autografów. Jednak nie chciałam sprawić przykrości małej Zhu. Otworzyłam torebkę i wyjęłam kawałek kartki. Napisałam na niej: „Dla słodkiej Zhu- Kumiko Chan. Wierz w marzenia i dąż do nich, a będziesz zawsze szczęśliwa”. Wstałam z łóżka i podeszłam do Xiang’a.
- Czy mógłbyś przetłumaczyć mi to na chiński?- Zdziwił się, ale napisał pod spodem wszystko po chińsku. Dostrzegłam w pokoju małej biurko:
- Mogę?- Zapytałam. Xiang przetłumaczył Zhu moje słowa. Była uradowana i wypiszczała coś po chińsku, gdy siadałam do biurka.
- Powiedziała ciocia Kumiko chce usiąść przy moim biurku.- Byłam trochę zażenowana i onieśmielona całą sytuacją. Jednak Xiang bacznie czuwał nad każdym znakiem po chińsku, który pomału i sumiennie kaligrafowałam w pamiętniku dziewczynki. Na koniec domalowałam kwiatka i trochę krzywego kotka, niestety nie dane mi było zostać malarką. Oddałam pamiętnik małej. Przeczytała wpis i rzuciła mi się na szyję.
- Mam coś dla niej, jeśli rodzina się nie obrazi.- Powiedziałam do Xiang’a patrząc na dziewczynki mamę i dziadka. Uśmiechali się do mnie życzliwie. Wyjęłam, więc pakunek z torby i podałam dziewczynce.
- Dla Ciebie.- Wybąkałam po chińsku. Mała usiadła na łóżku i otworzyła podarunek.
- O ile się orientuję takie maluchy jeszcze ćwiczą balet w takich skarpetach.
- Tak.- Zaśmiał się Xiang i przetłumaczył reszcie rodziny moje słowa. Mama dziewczynki przytaknęła i wzruszyła się. Spojrzałam na Zhu, tuliła kapcie do serca obiema rączkami. Kucnęłam obok niej i powiedziałam po angielsku:
- Niech Ci służą dobrze.- Pogładziłam ją po głowie i dałam buziaka w policzek.
- Jedzmy, bo wystygnie!- Krzyknął wuj Xiang’a. Wyszliśmy do salonu, gdzie był zastawiony suto stół. Usiedliśmy wszyscy przy okrągłym niedużym stole. Posiłek był wyborny, atmosfera również. Po, mimo, że byłam obca, „biała” jak to się uważa w Azji, potraktowano mnie jak członka rodziny…

4 komentarze:

  1. Eee no i fajnie:)Jak widzę tło zmieniłaś, milusie.Ile będzie tych części?Madzia**

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu jest 80stron i jeszcze nie skończyłam... nie wiem, nie mam pojęcia- tak mogę szczerze napisać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spoko:)Lubie Twoje opowiadania.Madzia**

    OdpowiedzUsuń
  4. myślałam, ze czekasz kiedy ta katorga się skończy ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli piszesz komentarz jako anonim, proszę podaj swój nick :D- łatwiej odpisuje się na komentarze ;) z góry dziękuję! (*^.^*)

Suwaczek z babyboom.pl

"Don't tell me you do not want someone who is simple, ordinary, uncomplicated? Instead you want someone who is hypocrite, pre-packaged, and defensive? In fact, many times I would think, I might as well be that hypocrite, but after just one day, I would discover that I really cannot go on...I like the real me very much. (Do you) want me to do phony things? I just cannot do it.
- ZaiZai"


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...