wtorek, 27 września 2011

Kumiko Chan cz.4

 Wszelkie prawa zastrzezone. Kopiowanie, powielanie i publikacja bez zgody autora zabronione.


*** Kumiko
Nagle zaczęło tak szumieć, nie wiedziałam, co się dzieje i lunęła ściana deszczu, ludzie tak pospiesznie uciekali z chodników i ja zaplątałam się właśnie w taki tłumek. Stałam pod markizą jakiegoś baru dość długo czekając aż przestanie padać. W końcu postanowiłam wejść do środka i zamówić sobie ciepłej herbaty. Nie było miejsc przy stolikach, więc z kubeczkiem stanęłam przy wysokiej ladzie na przeciwko okna i patrzyłam w ścianę deszczu. Główkowałam nad układami tanecznymi, do jakiej muzyki je zrobić, czego może oczekiwać ode mnie reżyser? Przez moment przemknął mi w pamięci obraz Vic'a, że też musiałam go poznać i musiał się przypomnieć w takim momencie, jest przystojny, ma cudowny uśmiech i co z tego? Podniosłam kubek do ust i oparzyłam sobie gorącym płynem górną wargę. Obróciłam się w prawo, aby chwycić chusteczkę, które były wystawione w stojaku na ladzie, zobaczyłam przed sobą czyjąś dłoń z chusteczką.
- Dziękuję.- Wyjąkałam po chińsku, biorąc chusteczkę
i przyciskając ją mocno do ust. Zwyczaj nabyty- zwieszanie wzroku, nieśmiałość i szok wynikający z oparzenia nie pozwoliły mi spojrzeć na darczyńcę. Z tego zamyślenia nawet nie dodałam cukru, który dostałam w papierowej torebeczce, rozerwałam paczuszkę i wsypałam cukier, zamieszałam herbatę. Odkładając łyżeczkę na brzeg talerzyka ta wyślizgnęła mi się przez trzymany w dłoni papierek od cukru i chusteczkę i upadła z dzikim łoskotem o podłogę. Szybko nachyliłam się, aby ją podnieść, ktoś uczynił to samo, kucając spojrzałam na wprost. Kołnierz płaszcza zakrywał mu kości żuchwy, kaszkiet był naciśnięty na czoło kryjąc w cieniu oczy. Wstaliśmy w tym samym czasie, sięgałam mu do ramienia. Oczy... Skądś znałam te oczy. Podał mi łyżeczkę i powiedział po chińsku:
- Proszę.
- Dziękuję- odparłam zachodząc w głowę, któż to? Vic? Śmieszne... Dużo Tajwańczyków ma duże, piękne, brązowe oczy i są wysocy (jednak, jeśli o to drugie chodzi to nie aż tylu ilu w Europie). Stałam patrząc się w szybę i zaciskając w dłoni psotną łyżeczkę. Wyłączyłam się myśląc o tym jak też trafię do domu i znajdę chłopców.
- Pij herbatę, bo wystygnie.- Wyszeptał głos po chińsku, zrozumiałam. Spojrzałam znów w bok, i zobaczyłam profil kawałka twarzy (po między tym kołnierzem a daszkiem kaszkietu), dokładniej policzka, nosa i ust. Chłopak pił herbatę i patrzył przed siebie. Zawładnął mną strach, nie mogłam złapać oddechu.
Czemu zostawiłam tą całą nietkniętą herbatę i wybiegłam na deszcz? Nie było sensu wołać Mike czy Tymka nie usłyszeliby, nie było widać jadących samochodów, sygnalizacji świetlnej po drugiej stronie ulicy. Stałam na środku chodnika i okręciłam się w kółko aby zorientować się, gdzie jestem. Gdzieś na pewno... Nie było sensu biec, byłam już przemoknięta, na szczęście nie był to deszcz koszmarnie zimny czy wręcz lodowaty. Krople spływały mi po twarzy, włosy przykleiły mi się do czoła i policzków, szyi i pleców, a serce łomotało jakbym zobaczyła ducha. Jakim cudem? Jakim cudem on tu jest? Zadzwonił mi telefon, wyjęłam z kieszeni, wyślizgnął się z mojej dłoni przez mokre ręce i wpadł do kałuży. "Cholerny świat", Zobaczyłam nagle mój telefon dzwoniący kilkadziesiąt centymetrów od moich oczu i dłoń, która go trzymała. Deszcze tak jak momentalnie się rozpadał tak i zelżał w ułamku sekundy do kilku kropli na minutę. Osoba, która podawała mi telefon stała za mną, widziałam tylko rękaw płaszcza i dłoń, w której nadal tkwił mój telefon. Już nie dzwonił. Albo ktoś się rozłączył albo zamókł dokumentnie kąpiąc się w kałuży. Trzęsącą się z nerwów ręką i zimna chciałam wziąć swoją własność jednak nie byłam w stanie. Trzymałam rękę kilka centymetrów od mojego telefonu i próbowałam opanować jej drżenie. Wiedziałam, że telefon trzyma mężczyzna, że jest to Vic, a może tylko halucynacja? Nagle znów zadzwonił, osoba trzymająca go rozluźniła palce tak, że leżał jej swobodnie na dłoni. Chwyciłam go w ułamku sekundy i pobiegłam ulicą w kierunku, z którego przyszłam z bratem i Mike'em.
-Tash!- Usłyszałam za sobą krzyk. Ktoś złapał mnie delikatnie za ramię.- Boże jak się cieszę, że Cię znalazłem.- To był Tymon, przytulał mnie do siebie, kątem oka zobaczyłam idącego ulicą Vic'a... Ale ten mężczyzna nie był już tak do niego podobny jak z bliska. Wróciliśmy do domu, Mike czekał na nas niecierpliwie. Gdy weszliśmy poszłam od razu do łazienki, aby zdjąć przemoczone ciuchy i wziąć ciepły prysznic. Choroba w tamtym momencie to byłoby dla mnie przekleństwo. Stałam w samej bieliźnie przed lustrem i oparłam się o umywalkę, zamknęłam oczy. Bardzo starałam się uspokoić, lecz pod powiekami był znów on. Obraz młodego mężczyzny z tym uśmiechem na twarzy, tak delikatnym i wyzywającym. Przeszły mnie ciarki, gdy usłyszałam znów szept: "pij herbatę, bo wystygnie". Ocknęłam się, do drzwi pukał Mike:
- Zrobiłem herbatę pośpiesz się, bo wystygnie.
- Dobrze, będę za chwilę.- Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Musiałam uciec jak najszybciej po zakończeniu choreografii do tego filmu. Nie chciałam wpakować się w żadne dziwne historię. Facet jest zbędnym przymusem każdej normalnej kobiety, która chce mieć dom, dzieci. Ja tego nie chcę, nie zasługuję by kochać i by mnie kochano.
Gdy wyszłam z łazienki Mike i Tymek byli na prawdę strapieni:
- Co się dzieje?- Spytałam biorąc gorący kubek z herbatą i usiadłam na kanapie.
- Doktor Hyung dziś przyjeżdża, będzie na lotnisku o 19.- Powiedział Tymek.
- No właśnie, a my dziś mamy trening.- Westchnął Michał.
- A po co on tu w ogóle?- Zdziwiłam się.
- Co miesięczne badanie Tash.- Powiedział Mike dobitnie. Nie znosiłam tego tonu, nie znosiłam, co miesięcznych badań, kłucia, kroplówek i tego, że bardzo często miałam anemię. Tak już miałam i mam w dalszym ciągu.
- To wy jedźcie po niego, a ja sama potrenuję w sali.- Wzruszyłam ramionami. Jak powiedziałam tak też się stało. Chłopcy musieli wyjść ok. 17 żeby dojechać na lotnisko za Taipei, ja wyszłam o 18 na trening. Uszczupliłam swoją torbę do najbardziej potrzebnych rzeczy i zapakowała to, co potrzebowałam do torby szkolnej. Zamknęłam mieszkanie i wyszłam na ulicę. Postanowiłam się przejść, było dla mnie oczywistą rzeczą, że się zgubię, ale ogromną frajdą jest robić coś na własną rękę. Telefonu nie wzięłam suszył się na blacie kuchennym. Gdy dotarłam do szkoły, nikogo już nie było prócz pana portiera, który dał mi w pokłonie klucz od sali, na której ćwiczyliśmy dzień wcześniej. Przebrałam się w szatni i poszłam na parkiet. Nawet nie wiem ile ćwiczyłam przy moich ulubionych kawałkach. Dawałam z siebie jak zawsze wszystko, nie chciałam wypaść z kondycji, choć ociupinkę. Usiadłam na podłodze, aby chwilę odpocząć. Od dłuższej chwili czułam się obserwowana. Spojrzałam w szklaną taflę, na korytarzu stał Xiang, Vic i dwie dziewczyny. Uśmiechnął się miło i serdecznie, więc odpowiedziałam mu tym samym. Otworzył drzwi do sali i zapytał, czy mogą wejść.
- Jeśli chcecie.- Odparłam trochę speszona. Znów on... Czemu on?
- Natasha to jest Ho i Hong.- Przedstawił mi dziewczyny, były bardzo ładne.
- Hong i Ho będą grały jako tancerki w tym filmie.- Dodał, aby rozwinąć temat. Dziewczyny były od siebie na prawdę różne, obie delikatne, jednak Ho robiła na mnie wrażenie o wiele milszej, Hong uwiesiła się na ramieniu Vic'a i świergotała coś do niego.
Siedząc na ziemi w szpagacie robiłam skłon do prawej nogi, podeszła do mnie Ho i usiadła obok uśmiechając się miło.
- W końcu mogę Cię poznać.
- Mnie?- Wskazałam palcem na siebie zdziwiona.
- Tak!- Przytaknęła bardzo energicznie głową rozbawiona. Nie pytałam, dlaczego akurat mnie, świadczyłoby to o mojej arogancji i zbyt dużej pewności siebie. Po chwili Hong z Vic’em wyszła.
Ho zaproponowała, że pójdzie po wodę mineralną dla siebie i dla mnie, Xiang wyszedł z nią. Długo nie wracali, może mieli coś do załatwienia. Ja ćwiczyłam piruety, bolały mnie już trochę nogi i stopy, dość częste obtarcia powodowały krwawienia palców stóp. Było mi gorąco, jak zwykle podczas treningów. Ćwiczenia w zaparte w takich momentach odcinałam się od rzeczywistości. Zapomnienie o całym świecie było najlepszą rzeczą, to był mój nałóg, katharsis i ucieczka od tego, czego nie chciałam pamiętać.

1 komentarz:

Jeśli piszesz komentarz jako anonim, proszę podaj swój nick :D- łatwiej odpisuje się na komentarze ;) z góry dziękuję! (*^.^*)

Suwaczek z babyboom.pl

"Don't tell me you do not want someone who is simple, ordinary, uncomplicated? Instead you want someone who is hypocrite, pre-packaged, and defensive? In fact, many times I would think, I might as well be that hypocrite, but after just one day, I would discover that I really cannot go on...I like the real me very much. (Do you) want me to do phony things? I just cannot do it.
- ZaiZai"


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...