sobota, 1 października 2011

Kumiko Chan cz.7


 Wszelkie prawa zastrzezone. Kopiowanie, powielanie i publikacja bez zgody autora zabronione.

*** Tymon

Mike był wściekły? Czy tak to mogę ująć? Raczej nie. Dobrze wiedziałem, dlaczego robią to dla Leny marnując sobie zdrowie. Bo ich treningi były katorżnicze. Chociaż prasa i telewizja nie wiedziała, z kim wystąpi Emma, my wiedzieliśmy i to doskonale… To było tylko ostrzeżenie dla nas, aby mieć się na baczności…
Dogoniłem Mike’a nie wyglądał tak źle jak myślałem.
Siedział na ławce nieopodal, przysiadłem się do niego, sam zaczął rozmowę:
- Pewnie skończył mu się nadzór kuratora.
- Pewnie tak.
- Co jeszcze może nas spotkać? Co gorszego?
- Nie wiem, mam nadzieję, że po prostu chcą wystąpić na zawodach.- Miałem taką nadzieję.
- Wierzysz w to?
- Staram się.- Naprawdę się starałem w to wierzyć.
- Idź do Tash, ja zaraz przyjdę.- Dodał, więc poszedłem. W mieszkaniu już nie było gości. Zapukałem do przymkniętych drzwi pokoju Tash, leżała na ziemi, łzy spływały po jej twarzy przez sen. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem.
Już naprawdę długo nie płakała przez sen. Czyżby ten koszmar powracał przez obejrzane w telewizji wiadomości o powrocie Emmy? Martwiłem się o nią. Była moją siostrą od 9 lat, a nawet wcześniej, ale nie kochałem jej braterską miłością. Była dziewczyną, którą kochałem, miłością chłopaka. Nie miałem jednak wyboru, była moją siostrą. Pogładziłem ją po policzku. I pomyślałem, że to był naprawdę Vic, ten Vic, za którym szalały tłumy nastolatek, że też tak to się złożyło, że go poznaliśmy. Tash lubiła jego piosenki i czasem udało nam się zobaczyć urywek jakiejś dramy, w której wystąpił. Ale nie byliśmy jego fanami, zwariowani na jego punkcie… Mała też nie reagowała na niego piskami, skakaniem po pokoju i rzucaniem się do ekranu telewizora. Zaczynałem przyswajać do swojej wiadomości, że po 2 latach wyprowadzimy się również z Tajwanu, biorąc pod uwagę jak blisko jest Emma. A jak Emma to i Adam… Musieliśmy teraz podwójnie uważać po, mimo, że przyjacielowi podczas rozmowy próbowałem włożyć do głowy dyrdymały o ich powrocie na lód…
Zastanawiał mnie jednak Vic i to jak bacznie przyglądał się Tash. Jak nagle zareagował z odwiezieniem nas do domu i to jak pozwolił małej spać na swoim ramieniu. Nie chciałem żeby ją skrzywdził… Traktując jako zabaweczkę. Przecież nie jeden celebryta tak postępuje wykorzystując to, że jest sławny. Nie chciałem go źle oceniać, ale też nie chciałem żeby był zbyt blisko małej… Wydawał się być normalnym facetem, ale, zawsze jest jakieś, ale, czyż nie?


*** Vic

Ja tym czasem odwiozłem Ho do domu i jechałem odwieźć Xiang’a. Martwiłem się o Europejczyków. Polubiłem ich, po, mimo, że nie znaliśmy się długo. Nie wiem, dlaczego, ale martwiłem się najbardziej o Tash. Próbowałem wymazać z pamięci jej bezwładne ciało trzymane przez Tymona, nie mogłem. Czułem, że powinienem trzymać ją wtedy w objęciach zamiast niego. O czym ja myślałem? Przecież to niedorzeczne, w ogóle się nie znaliśmy!
- Dziwne to wszystko.- Powiedział Xiang na głos, gdy już zatrzymaliśmy się pod jego domem.
- Co?- Zapytałem.
- Wejdziesz?- Zapytał mnie.- Pogadamy spokojnie u góry.
- I tak mi się nie spieszy.- Odparłem bardziej do siebie niż do niego. Wolałem po prostu nie bić się z tymi niedorzecznymi myślami już dłużej do tego jadąc do swojego domu.
- Zawsze możesz tu nocować.- To fakt u Xiang’a zawsze mi się dobrze przebywało. Usiadłem sobie na kanapie w salonie, on tym czasem przyniósł piwo z lodówki.
- To bierzesz się za tą małą?- Spytał patrząc się na mnie tym swoim figlarnym spojrzeniem.
- O kim mówisz?
- Nie udawaj.- Zaśmiał się.- Hong już jest o nią zazdrosna. Tash nadepnęła jej na odcisk chyba całą sobą, wyglądem, sposobem bycia, ubiorem i przede wszystkim tańcem.
- Nic mnie nie łączy z Hong.- Otworzyłem sobie piwo i wziąłem łyk.- I nie obchodzi mnie jej zazdrość. Natasha się boi? Mnie?
- To zauważyłem boi się wszystkich. Ale jak to się mówi zawsze się boi tego, czego się nie zna.- Zaśmiał się, zrobił się perwersyjny bez dwóch zdań.
- Przestań, jak w ogóle możesz tak mówić.- Jakoś nie miałem ochoty na żarty tym bardziej z Tash, była tak odmienna niż Hong.
- Ale ja nie żartuję. Przyglądasz się jej, ona Tobie. Tylko czekać aż wpadniecie w sidła. Już lepiej by było jakbyś Ty ją rozkochał w sobie, bez straty uczuciowej i angażowania się. Jej mało uwagi potrzeba.
- Każda kobieta potrzebuje uwagi.
- Mniej te, które nie wiedzą dużo o związkach.- Puścił do mnie oko i zapalił papierosa.
- Tego nie wiesz.- I ja też nie wiedziałem.- Może kogoś ma, albo miała dość długo.
- Chyba żartujesz!- Prawie oblał się piwem.- Dla niej istnieje tylko jedna rzecz w trzech słowach: trening, balet, łyżwy, czyli PRACA.
- A dla nas nie?- Próbowałem zejść niezręcznie z tego tematu.
- Przecież widać, że ta dziewczyna nie miała chłopaka, nie zdziwiłbym się, gdyby jeszcze nie przeżyła pierwszego pocałunku. Zaproś ją na kawę czy coś. Nie jakieś tam kwiaty czy wyznania, za dużo może sobie obiecywać.- Westchnąłem, nie chciałem wdawać się dalej w tą dyskusję.
- Możemy zrobić zakład jak chcesz.- Spojrzał na mnie przeciągle.- W sumie chuda i praktycznie płaska, ale z twarzy ładna. To ty się za nią bierzesz czy ja? Dwa tygodnie?
- Nie zakładam się o czyjeś uczucia.
- Nie o uczucia, ubierzmy to w słowo sympatia!- Zgasił papierosa i oparł się o kanapę.- Swoją drogą ciekawe, jakie triki zna taka baletnica w łóżku.- To już było za wiele jak dla mnie:
- Ok. spróbuje się z nią zaprzyjaźnić. Ale wydaje mi się, że jest na tyle w porządku, że i tak by się zgodziła na zagranie w filmie, jeśli nie było by kandydatek do głównej roli.- Miałem przynajmniej taką nadzieję.
- To fajnie! Załatwione Vic bawi się w Casanovę! Jest trudna, więc daję Ci miesiąc. A jak nie dasz rady to ja się za nią wezmę. A swoją drogą jak tak dalej pójdzie to nie zostanie nawet ta jedyna kandydatka na główną rolę, którą mamy.
- Powiedziałem, że się z nią zaprzyjaźnię, swoją drogą jest bardzo ciekawą osobą. Kogo masz na myśli? - Zdziwiło mnie to, że jakaś kandydatka jednak jest.
- Zwał jak zwał może być kryptonim zaprzyjaźnianie. A kandydatką jest Hong…- Oparł się o kanapę i przeciągną.- Dobrze tańczy, ale zaczęła mieć takie wymagania jakby, co najmniej dostała Oscara.- Wzruszyłem tylko ramionami.
- A ta mała jest słodka i coraz bardziej intrygująca.- Wstał i wziął laptopa, usiadł obok mnie.- Może czegoś ciekawego się dowiemy.
- Po co będziesz szukał?- Pomyślałem, że ciekawość to pierwszy krok do piekła i do jeszcze mniejszej wiedzy… Bo ja nurkując po Internecie za czymś o Tash dowiedziałem się tyle co nic.
- Ale swoją drogą ta mała Ci się podoba co?
- Przestań podoba się nie podoba.- Wziąłem piwo ze stołu i wróciłem do sączenia go. Sam nie wiedziałem jak określić moje zainteresowanie Tash. Zastanawiałem się, czy Tash miała tą gorączkę przez deszcz, gdy wybiegła nagle z restauracji przeze mnie. Czemu tak bardzo się mnie przestraszyła? Chciałem zrobić zakupy jak każdy normalny człowiek, ale dopadł mnie deszcz, tak jak i innych… Była tak przerażona moją obecnością, moją osobą… Ale nadal mogłem sobie przywołać we wspomnieniach jej delikatny głos mówiący po chińsku „Dziękuję”. Uśmiechnąłem się do siebie na tę myśl, była sympatyczna, ale niezwykle płochliwa… Gdybym nie trzymał tego telefonu na dłoni, w życiu by go nie wzięła z mojej ręki, czy bała się choćby dotknąć dłoni człowieka? Przecież Ho ją przytuliła na pożegnanie…Dlaczego? Może się jej podobałem?- Nie to nie w chodziło w grę.
- Mam!- Krzyknął Xiang.
- Co?- Spojrzałem na niego.
- Nie wiele, ale zawsze coś…- Czytał coś z ekranu komputera.- No to ciekawe…
- Ale co?
- Natasha wyjechała przez wypadek, po którym dochodziła do siebie pół roku.- Xiang był blady, a mi odebrało mowę. Postawił laptop na stole tak, abym ja też mógł widzieć zawartość strony. Pod kilkoma zdaniami po angielsku, których nie przeczytałem zobaczyłem tylko zdjęcie. Niby identyczne jak to na ścianie w mieszkaniu Tash, ale tu Ci wszyscy ludzie byli na lodowisku i mieli łyżwy, na tamtym w tle było mieszkanie. Obliczyłem w myślach wiek Tash, na zdjęciu miała 12 lat. Dostrzegłem Tymka, Mike’a, tą Emmę, jeszcze jedną dziewczynę i 3 chłopaków. Jej oczy nie były tak smutne jak teraz…
- No nieźle… ta Lena zmarła i jej partner też…- Czytał Xiang, oprzytomniałem.- Sprawa jej śmierci jest niewyjaśniona…
- Niewyjaśniona.- Powtórzyłem na głos. - To, dlaczego oni wiedzą?
- Jak wiedzą?
- Po dzisiejszej rozmowie z Tymonem i Mike’em mam wrażenie, że wiedzą.- Powiedziałem powoli.
- Może rodzina zatuszowała to, nie życzyła sobie rozgłosu.- Powiedział Xiang.- W sumie to tragedia, że umiera 12 letnie dziewczyna i jej 14 letni partner…- Tu miał rację, tragedia…
- A o wypadku Tash?
- Jednak coś Cię interesuje.- Uśmiechnął się niewyraźnie Xiang.- Już czytam, sam też jestem ciekawy… „Lena, Natasha i Emma to trzy wschodzące łyżwiarki, które w przyszłości na pewno wpiszą się w historię światowego sportu. Po śmierci jednej z najjaśniejszych gwiazdek łyżwiarstwa młodego pokolenia (Lena) pretendentką do wzlotu na wyżyny światowego łyżwiarstwa stała się jej przyjaciółka Natasza. Jednak zły omen prześladujący młodych sportowców lub też cały warszawski klub spowodował całkowite zniknięcie dziewczyny. Wiemy tylko, że po kilku operacjach i długiej rekonwalescencji lekarze rokują, że będzie chodzić. Wątpią, aby wróciła kiedykolwiek na lód. Nie wiadomo jak do wypadku doszło i czy miał on coś wspólnego z treningami.”- Zamarł.
- Czyli oni wszyscy…- Urwałem.
- Byli przyjaciółmi?- Dokończył za mnie Xiang zdziwiony. Włączył telewizor, ja tym czasem wpatrywałem się w zdjęcie na stronie. Dostrzegłem, że dziewczyny trzymają się za ręce, były zżyte, chłopcy też wyglądali na zakolegowanych. Wszystkim jaśniały twarze, dobrocią, radością, szczęściem, że mają pasję i mogą ją, z kim dzielić. Dostrzegłem na szyi Emmy łańcuszek, ale nie widziałem, co jest na jego końcu. Przebiegło mi przez myśl, że Tash po wyjściu z szatni tego dnia, gdy ją poznałem…
- Czy Tash nie ma takiego na szyi?- Wybił mnie z zamyślenia.
- Co?- Spojrzałem na ekran, Emmę obejmował jakiś wysoki chłopak…
- Jak to się nazywało? Co ten chłopak ma na szyi.
- Nieśmiertelnik…- Wymamrotałem, Mike nosił go przy torbie…Więc każdy z nich taki miał… jaki dziwny nawyk. Czy mogłem w ogóle tak to nazwać?
- Jest tam jakiś Adam?- Zapytał Xiang.
- Gdzie?
- W podpisie, kto jest na zdjęciu?- Spojrzałem na zdjęcie i przeczytałem na głos powoli łamiąc sobie jezyk:
- Natasha, Lena, Emma, Mike, Tymon, Adam, Filip, Sebastian…Jest…Czyli oni naprawdę wiedzieli z kim ona wystąpi.
- Widocznie… Poproszę kumpla żeby się wywiedział coś więcej.- Xiang zamknął laptopa.
- Daj spokój.- Nie chciałem już wnikać to robiło się coraz dziwniejsze.
- Może masz rację. Pościelę Ci u mnie w pokoju.- Przed odejściem odwrócił się do mnie- Ale śmierć tej Leny naprawdę musiała ich boleć…- Poszedł, a ja dalej myślałem nad tym wszystkim… Może po prostu u nich wtedy była moda na nieśmiertelniki…A może dla nich to po prostu był jakiś urok „na szczęście”. Ale wyjazd z Polski był jednak dość realnym powodem wyjazdu tych trojga za granicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli piszesz komentarz jako anonim, proszę podaj swój nick :D- łatwiej odpisuje się na komentarze ;) z góry dziękuję! (*^.^*)

Suwaczek z babyboom.pl

"Don't tell me you do not want someone who is simple, ordinary, uncomplicated? Instead you want someone who is hypocrite, pre-packaged, and defensive? In fact, many times I would think, I might as well be that hypocrite, but after just one day, I would discover that I really cannot go on...I like the real me very much. (Do you) want me to do phony things? I just cannot do it.
- ZaiZai"


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...