czwartek, 29 września 2011

Kumiko Chan cz.5

 Wszelkie prawa zastrzezone. Kopiowanie, powielanie i publikacja bez zgody autora zabronione.
***Vic

Dotarliśmy z Xiang’iem, Ho i Hong do szkoły późno, bo po 22.
Wyszedłem odprowadzić Hong, nie lubiłem, gdy koleżanki wieszały się na moim ramieniu. Irytowało mnie to, tego dnia podwójnie. Bo nie chciałem żeby Tash pomyślała, że z nią jestem. Czemu? Nie mam zielonego pojęcia.
- Boże ile ona ma lat?- Zaśmiała się.
- Kto?- Byłem zamyślony i próbowałem oswobodzić się od jej uścisku na moim ramieniu.
- Ta pokraczna baletnica.
- 19- Odparłem nie wyłapując tematyki jej uszczypliwej uwagi.
- Chyba żartujesz!- Zaśmiała się. Spojrzałem na nią zdziwiony. – Wygląda jak dziecko.- Złapała taksówkę, pożegnała się ze mną i wsiadła do pojazdu. Wszedłem do szkoły oddychając z ulgą, trzymałem ręce w kieszeni.
- Vic- Usłyszałem za sobą Xiang’a. Odwróciłem się, stał razem z Ho.- Długo Ci zeszło z Hong.- Zaśmiał się.- Wiem, jak zacznie gadać to nie ma końca.- Współczuł mi. Do szkoły wszedł Mike i jeszcze dwóch mężczyzn.
- Cześć!- Ucieszył się Mike. Przedstawił nas sobie. Drugim Europejczykiem okazał się być brat Nataszy, a mężczyzna ok. 30 lat był lekarzem, który pilnował kondycji, Mike’a i Tash.
Po chwili rozmowy skierowaliśmy się do sali, w której ćwiczyła Tash. Mike z Tymonem szli przodem. Zatrzymali się przed szklaną ścianą i patrzyli jak dziewczyna ćwiczy. Wszyscy przyglądaliśmy się jej. Nie tańczyła tak jak oceniła to Hong. Wręcz przeciwnie, jednak była blada na twarzy. Zastanawiałem się czy dobrze się czuje. Wyłączyłem się patrząc tylko na nią. Robiła piruet stojąc na czubkach palców lewej nogi, nagle straciła równowagę i upadła na ziemie. Usłyszałem tylko w oddali krzyk Tymka:
- Tash!- Z dzikim łoskotem otworzył drzwi od studia i wbiegł do środka, a za nim lekarz. Tymon ukląkł przy niej i trzymał jej tułów obejmując jej plecy ręką. Głowa Tash spoczywała na jego torsie.
- Tash!- Potrząsnął jej bezwładnym ciałem.- Tash!- Poklepał po twarzy. Nie ocknęła się.
- Znów to samo.- Usłyszałem obok siebie głos Mike’a. Oparł dłoń o szybę i westchnął ciężko opuszczając głowę. Otworzył drzwi od studia.
Lekarz wziął jej omdlałą dłoń w swoją i patrzył na zegarek.
- Ma słaby puls. Od której do cholery ona tu ćwiczy?
- Od 19 mamy wynajętą salę.- Powiedział spokojnie Mike opierając się o otwarte drzwi.
- Jest po 23!- Krzyknął lekarz.
Klepnął Nataszę w twarz.- Tash! Tash!- Poruszyła lekko głową i podkurczyła nogi.
- Słyszysz mnie?- Zapytał nachylając się nad nią, odłożył jej dłoń na brzuch. Kiwnęła nieznacznie potakując głową.
„Sama narzucała sobie mordercze tępo, nie mogłem znieść jej widoku. Była słabą istotką dającą z siebie zbyt wiele”. To nie były moje słowa, lecz Mike’a. Wszedł do sali, wyciągnął z Tash torby cienki sweter, który podał Tymonowi.
Była niezwykle słabo odporna na ból, może w takich momentach jedynie. Lekarz otworzył swoją torbę i pobrał jej krew- zaszlochała z bólu.
- Zawieźcie ją do domu, ja idę do laboratorium zrobić jej badania.- Nie była w stanie ustać na własnych nogach. Mike ubrał jej sweter, a Tymon wziął ją na ręce. Gdy mijali nas stojących na korytarzu zapytał ją tylko.
- Boli ręka?- Przytaknęła mu ze łzami w oczach. Tymon pocałował ją w głowę i przytulił bardziej do siebie.
- Mam samochód zawiozę was.- Wyrwało mi się nagle.
- Tak? A mógłbyś?- Zapytał Tymon.
- Poczekajcie moment podjadę pod samo wejście.- Wybiegłem ze szkoły i pognałem do samochodu. Byłem naprawdę zmartwiony całą zaistniałą sytuacją. Podjechałem pod szkołę, Tymon z Tash wsiedli do tyłu, Mike usiadł z przodu.
Dojechaliśmy szybko, otworzyłem drzwi, aby było mu łatwiej wziąć Tash na ręce. Mike w tym czasie pobiegł już otworzyć mieszkanie.
Wszedł po schodach w drzwi budynku i obrócił się do mnie.
- Może wejdziesz?
- Nie, pojadę do domu.- Nie chciałem przeszkadzać. Nagle obok mojego samochodu zatrzymała się taksówka i wysiadł z niej Xiang z Ho. Mike zbiegł na dół:
- Daj mi ją. A wy, co tak stoicie?- Spojrzał na nas i znikł w budynku z Tash na rękach.
- Zapraszam.- Powiedział Tymon trzymając drzwi. Idąc na drugie piętro schodami powiedział tylko jedno zdanie z dość kłopotliwym uśmiechem na twarzy:
- Jesteście naszymi pierwszymi gośćmi, od kiedy wyjechaliśmy z Polski.- Nie docierały do mnie jego słowa. Nie mieli nigdzie znajomych? Nie mieli czasu? Czy po prostu nikogo nie zapraszali?

Mieszkanie nie było duże, salon z aneksem kuchennym (rzadkość w naszym kraju!), czyste nie zagracone, prosto urządzone mieszkanko.
- Ale tu ładnie.- Zachwyciła się Ho.- Niby tak jak my urządzamy mieszkania, ale nie do końca.
- To Tash.- Wzruszył ramionami Tymon wstawiając wodę na gaz. Usiadłem na kanapie. Z pokoiku obok aneksu wyszedł Mike.
- Ma chyba gorączkę.- Powiedział strapiony.
- Wiesz, że u niej gorączka występuję po tym jak się bardzo zdenerwuje.
- Wiem, ale jest już po zawodach.- Zamyślił się.- Może dziś jest przez to, że się zgubiliśmy w czasie deszczu?
- Możliwe.- Tymon zalał herbaty i przyniósł dla nas na stół.
- Nie macie żadnych pucharów?- Zdziwił się Xiang.
- Nie, wszystko jest w Seulu.- Powiedział Mike zamyślony.
- Rodzice mają zamiar kupić domek w Taipei i wtedy wszystko zostanie przewiezione.- Dodał Tymon siadając na przeciwko mnie na kanapie.- To rzeczywiście Ty.- Uśmiechnął się do mnie. Spojrzał na Ho, która cały czas przyglądała się jednemu zdjęciu wiszącemu na ścianie. Po chwili usiadła obok Tymona, który podsunął jej herbatę. Jakoś nie mieliśmy o czy rozmawiać, jednak atmosfera była niezbyt napięta, prócz zamartwiania się o Tash.
- Mógłby zadzwonić.- Mike wstał z kanapy i podszedł do otwartych drzwi balkonowych.
- Wiesz dobrze, że lepszego lekarza nie ma dla niej. Musi zrobić analizę krwi. Jak skończy zadzwoni. - Mike odwrócił się od okna i spojrzał na Xiang’a:
- O której jutro jest to spotkanie w sprawie filmu?- Zapytał.
- Na 12, ale zapewne zacznie się o 13. Zanim wszyscy się zbiorą.- Machnął ręką.
- Nie da rady. Jest prawie 1.- Powiedział Tymon. Zadzwonił telefon.
- Tak?- Zapytał brat Nataszy.- Śpi. – Słuchał rozmówcy.- Jutro ma spotkanie w sprawie filmu.- Przytaknął głową.- Wiem, że nie da rady…
- Jak nie da jak da!- Z pokoju wyszła blada Tasha uśmiechała się, jednak nie tak naturalnie jak dzień wcześniej. Podeszła do szafki kuchennej i odsunęła szufladę.
- Czego szukasz?- Zapytał brat. Spojrzała na niego zirytowana, odpowiedź wyczytał z jej twarzy. Wstał, wyjął pudełeczko z kieszeni i rzucił do niej.
- Dzięki.- Odetchnęła z ulgą zapijając tabletkę wodą.
- Ręka?- Zapytał Mike. Pokręciła głową podchodząc do kanapy i pokazała palcem na biodro, utykała nieznacznie na prawą nogę. Przesunąłem się na kanapie żeby zrobić jej miejsce. Usiadła obok mnie i oparła się o kanapę. Zapadła chwila ciszy, Tymon rozłączył się z lekarzem.
- To Wasi przyjaciele?- Zapytała Ho pokazując palcem na wiszące zdjęcie. Tash spojrzała w kierunku, które wskazała Ho.
- Tak.- Powiedziała z wymalowanym bólem na twarzy.
- Nie chcieliście zostać?- Zapytała i ta cisza była ciężka niczym gradowa chmura. Mike oparł się o kuchenny blat i powiedział:
- Jest lepiej jak jest.
- Czasem lepiej nie wracać do niektórych rzecz.- Dodał Tymon. Natasza osunęła się na moje ramię śpiąc.
- Zabiorę ją do pokoju.- Powiedział przepraszająco Tymon.
- Niech śpi.- Odparłem uśmiechając się. Wyłączyłem się, wiem tylko, że Ho rozmawiała z Tymonem, a Xiang z Mike’em. Ja patrzyłem na twarz śpiącej na moim ramieniu dziewczyny. Nie było już widać na jej twarzy bólu.

4 komentarze:

  1. piękne? to, że padła czy to, że nie mogli docucić? ;) (żarcik).

    OdpowiedzUsuń
  2. To, że oparła głowę na ramieniu Vicka.Madzia**

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha! Dobra nie czytam wstawianego tekstu po raz setny i nie wiedziałam w końcu co się w nim mieści, bo już mam na kompie ponad 30stron. Zaraz wstawię następny fragment ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli piszesz komentarz jako anonim, proszę podaj swój nick :D- łatwiej odpisuje się na komentarze ;) z góry dziękuję! (*^.^*)

Suwaczek z babyboom.pl

"Don't tell me you do not want someone who is simple, ordinary, uncomplicated? Instead you want someone who is hypocrite, pre-packaged, and defensive? In fact, many times I would think, I might as well be that hypocrite, but after just one day, I would discover that I really cannot go on...I like the real me very much. (Do you) want me to do phony things? I just cannot do it.
- ZaiZai"


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...