Niby cudowny dzień miał być, a tu znów oboje prychają kichają i widać, że lada dzień znów będą zdechlaki, a ja od początku będę latać, a jeszcze nie odespałam.
Walentynki święto Zakochanych... Nie lubiłam, nie lubię i nigdy nie polubię tego święta, jest dla mnie wymuszone i trochę beznadziejne. Bo tak naprawdę zakochani mają święto co dziennie... mogąc się przytulać, widzieć siebie, trzymać za ręce etc. A nie lubię przez szkołę, przez te głupie zbieranie kartek na wyścigi jak przychodził kurier rozdawać walentynkowe kartki i oczywiście śmiech z tych co to nie dostali żadnej (tu właśnie JA!). Ale po mnie jakoś to spływało jak po kaczce, już jakoś bardziej utożsamiam się z komunistycznym świętem Dnia Kobiet i tak! BARDZO lubię czerwone goździki! Nie znoszę róż!
Przechodząc do sedna sprawy choć tak do końca już sama nie wiem cóż tak naprawdę chciałam napisać, bo zaczynam filozofować... Właśnie porządkowałam fotki na dysku moich Bożków, każdy zapakowany do folderu opisanego imieniem i nazwiskiem. Przeglądałam wszystkie fotki Vica, Kamenashi-san, Akanishi-san i zdałam sobie sprawę, że naprawdę ich lubię choć pewnie nie miałabym nawet śmiałości na nich spojrzeć nawet jakbym tylko ja stała na przeciwko nich a oni zapytali by mnie o godzinę... Podziwiam ich, ubóstwiam za to, że są tacy przystojni, niewinni i słodcy i za to, że świetnie śpiewają i umieją się przeobrażać jak kameleon do danej roli. Ale mimo wszystko współczuję im, na niektórych zdjęciach można wyczytać z ich oczu, że są tym zmęczeni, może nawet chcieli by na jakiś czas stać się niewidzialni?! Nie wiem, nie umiem tego ubrać w słowa... Kontrolowane życie przez agencje szczególnie w Japonii musi być naprawdę męczące, zero dziewczyn, a już w ogóle żon, na to musi być pozwolenie odgórne... Człowiek musi naprawdę być niewinny, piękny i do tego bez grzechu... Jak porcelanowe lalki zamknięte w szklanych klatkach. Wszyscy mogą Ciebie dotykać ,ale Ty jesteś tu eksponatem i musisz się na to godzić, bo za to Ci płacimy. Inne wzorce, inne zachowania... z jednej strony super sprawa, dla dzisiejszej (w większości) bezmózgiej i czerpiącej chore wzorce z zachodu młodzieży. Może dlatego tak bardzo lubię tą sztuczność Azji? Bo to też przecież naturalne nie jest. Ale przykro mi... Na pewno lubią swoją pracę choć trochę, ale też na pewno to ich bardzo męczy, koncerty, występy, plan filmowy/zdjęciowy, wywiady, wiecznie uśmiechnięci. Jak mi się skojarzyło (włącza mi się skrajnie czarny humor). Taki gwiazdor Azji, wstaje rano i sobie myśli: Boże, jak ja się beznadziejnie czuję tyle się złego wydarzyło tu babcia zmarła, ojciec chory, przyjaciel stwierdził, że mnie nie chce znać, a tu jeszcze mam dziś umówione wywiady. No muszę się uśmiechać, muszę, przecież wszystko jest super!". To już w ogóle jest strasznie wyczerpujące, robienie dobrej miny do złej gry, zamazują się priorytety i tak naprawdę człowiek nie wie na jakie sytuacje jak reagować. Najlepiej się tego wyzbyć, ale jak oni mają to zrobić?! I tak sobie pomyślałam, że może też przez to Vic zrobił się bardzo narcystyczny i może też dlatego Kamenashi ma dziewczynę 20 lat starszą od siebie?!
Także Walentynek nie uznaję! Ale jak Wy lubicie, uznajecie to życzę wszystkiego tego co sobie wymarzycie :)
Mi się kojarzą ze szkolną obłudą i tandetnymi gadżetami, na których zarabiają krocie. Ale wiadomo każdy pretekst dobry, żeby pod danej nazwy święta szyldem kupić prezenty ;P I tak dziś mam ochotę popatrzeć na panów: Gackto-san, Vic (Yu Min), Kang Won Dong i Kamenashi- san :)
A Kwiatuszkom życzę szczęścia, zdrowia i żeby znaleźli swoje drugie połówki, bo ja się przecież nie rozerwę, ani nie sklonuję ;P (żarcik).
Ach! I bym zapomniała, dzięki Miriel zostałam oświecona, jakoś tak nie przyszło mi do głowy sprawdzenie co śpiewa Gackto w piosence "Vanilla", ale już sprawdziłam, oczywiście miałaś rację Miriel angielskie tłumaczenie się dość różni od tego co ja czytałam po polsku. I tak się zastanawiam czy w moich tłumaczeniach nie poprzeinaczałam czegoś ;/ może to nie był najlepszy pomysł żebym się za to brała. Ale wracając do tekstu pana Kwiatuszka Gackto... tekst piosenki jest... wyuzdany (zabijcie nie wiem, ale to słowo mi najlepiej pasuje do tego co czytałam), Chociaż czytając tłumaczenie, z każdym zdaniem moje oczy robiły się coraz szersze i byłam zdziwiona, że Gackto coś takiego śpiewa... Ale mimo wszystko piosenka mi się podoba, może właśnie teraz bardziej jak wiem o czym śpiewa :P Ale wychodzi ze mnie prosię. W sumie, nie powinnam chyba tu pisać takich rzeczy, no mam nadzieję, że mało osób przeczyta ten wpis :P Ale się rozpisałam... Więc buziakuję Was moi kochani Kwiatkowi mężczyźni :) :*
Jeśli chodzi o "Vanillę" to kiedyś zdarzyło mi się zapoznać z tłumaczeniem i nie chcę do tego wracać. Wszystko dlatego, że z zasady skreślam utwory z tekstami o podobnej tematyce. źle bym się czuła gdyb ktoś "przyłapał" mnie na podśpiewywaniu/słuchaniu takowych. Dobrze, że niewiele osób po japońsku rozumie:)
OdpowiedzUsuńCoś o podobnym zabarwieniu w warstwie tekstowej dostrzegłam też, zdaję się że, w "Dispair".
Asai dzięki za komentarz :D mnie zdziwił trochę (nawet bardzo) teks piosenki, bo w sumie fajna muzyka tego utworu nie odpowiada przesłaniu i tematyce :P czasem słucham tej piosenki, bo muzyka mi się bardzo podoba :) A do "Dispair" na pewno zajrzę i przesłucham ;)
OdpowiedzUsuń