Uwielbiam rzeczy z odzysku! Wprost ubóstwiam! To koleżanka ma za dużo kubków, to ciuch nie leży jak powinien... W niedzielę była u nas Kulka z dziećmi i mężem. Jej Mama opróżniała domek na działce (6.6) cuda na kiju! "Przedpotopowa"- postkomunistyczna, genialna, troszkę zardzewiała (ale to się zrobi) lampa, która odziedziczyła klosz po naszej nieużywanej poprzedniej! I porcelanowa filiżanka, w życiu takiego pięknego cudu nie widziałam! Zwykła biała porcelana ze złotą obwódką na brzegu i na uszku... Ale cudowna! Przez maleńkie czerwone i niebieskie kwiatuszki co jakiś czas. Oczywiście cudów było o wiele więcej, ale nie będę łakoma i egoistyczna. Boróffko teraz już w ogóle tego nie upchasz w kuchni ;) No i jeszcze zostawiłam sobie szklane kamyczki do dekorowania ziemi. (zdjęcia po kliknięciu będą większe).
Moja cudowna filiżanka :)
Zasłona u Nuśka już skończona! I zakupiona w sobotę donica do drzewka szczęścia :)
A tak ogólnie to mam tragiczny humor... szukałam w piątek miejsca (apteki) na staż... Jedni rozmawiali ze mną jakbym była upośledzona, inni wykręcali kota ogonem (jak to w Polsce), a tam gdzie miło by mi było pracować pani przyznała, że nie ma receptury i oszczędza na pracownikach... czyli generalnie zraziłam się i nie chcę szukać, mam ochotę zrezygnować z tej pracy i pójść byle gdzie... I w poniedziałek chciałam wejść do apteki i spytać o staż, gdy szłam po zakupy, ale przestraszyłam się, że znów usłyszę "NIE!" i nawet nie weszłam... Czy aż tak ciężko gonić za marzeniem? I w tym momencie inne rozmywają się w przyszłości... może w następnym wcieleniu? Po reinkarnacji będę motylkiem mieszkającym na Tajwanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli piszesz komentarz jako anonim, proszę podaj swój nick :D- łatwiej odpisuje się na komentarze ;) z góry dziękuję! (*^.^*)