Kim-chi się pięknie zrobiło :) czyli ukisiło, nie jest tak ostre jak za pierwszym razem (na sam zapach już mi katar z nosa znikał, 5 łyżeczek chilli to zdecydowanie za dużo jak na moje kubki smakowe, bo o dziwo jeszcze nie wypaliło mi ich) tym razem z 2 łyżeczek chilli ;) Dwa piękne gliniane naczynka były wypełnione po brzegi :)
Do za pasteryzowania w słoikach wzięłam tylko zawartość dużego garnuszka, ponieważ mały już został opróżniony :) Moja siostrzyczka przy nadziei ( z drugą dzidzią) była wniebowzięta, gdy ją uroczyłam miseczką kim-chi w poniedziałek, bo je uwielbia, od kiedy dałam jej do spróbowania pierwszy raz :)
Więc zwykłych standardowych słoiczków po dżemie Łowicz wyszło mi aż 7, w tym dwóm się nie wklęsły wieczka :( Czyli 5 będzie na zimę (wierzę, że choć do września przetrwają- nadzieja matka głupich ;P). Zabieram się za umieszczenie wpisów na kuchni, bo robiłam między innymi japońskie okonomiyaki :D ale niestety bez dashi ;(
Więc zwykłych standardowych słoiczków po dżemie Łowicz wyszło mi aż 7, w tym dwóm się nie wklęsły wieczka :( Czyli 5 będzie na zimę (wierzę, że choć do września przetrwają- nadzieja matka głupich ;P). Zabieram się za umieszczenie wpisów na kuchni, bo robiłam między innymi japońskie okonomiyaki :D ale niestety bez dashi ;(
o, jak będziesz jeszcze kimchi robić to zachowaj dla mnie jeden słoik xD
OdpowiedzUsuńDobrze :) chociaż ostatnio robiłam z dodatkiem ugotowanego kleiku ryżowego na wodzie (bo nie mogłam dostać mąki ryżowej). Ja się nie odważyłam Dawidoff stwierdził, że super bo przyprawy nie spływają z soczkiem do słoika :D
OdpowiedzUsuń