Gdybym nie spojrzała dziś na suwaczek nie zorientowałabym się nawet, że to już 2 lata, od kiedy darzę sympatią największą z wszystkich Fiołków Vic'a Zhou :) Myślałam, że to z czasem przeminie, znudzi mi się, spowszednieje, stanie się czymś zwykłym, ponurym i codziennym. Że ten zachwyt minie, powiem sobie "ok, to Vic, fajnie" widząc jego kolejne zdjęcie, ale nie... Vicoholizm przychodzi falami i są one coraz silniejsze i trwają coraz dłużej, nie męczy mnie to- przywykłam. Milczę, nie zadaję sobie pytań: "czy jest ze mną coś nie tak?", bo to nie w tym rzecz. Rzecz tkwi w tym jak Vic gra, jak śpiewa, jak się śmieje, jaki jest... bo jest bezsprzecznie, dla mnie cudownym aktorem i człowiekiem. Chociaż żal mi, że przed kamerami już nie jest taki nieśmiały, ale cóż... po tylu latach bycia sławnym, wszystko powszednieje, dobrze, że cały czas gra równie świetnie (to oczywiście tylko i wyłącznie moja opinia!).
Data umowna (bo dokładnie nie pamiętam dnia, kiedy obejrzałam pierwszy odcinek pierwszej w moim życiu dramy "Mars"), mam nadzieję, ze to nie jest dużo więcej, bo mniej raczej nie.
Jak już wspominałam nie raz na moim blogu, właśnie od tego wszystko się zaczęło... Zaczęło i mam nadzieję, że się nigdy nie skończy... Dokładnie nie pamięta jaki to był miesiąc wiem, że koniec tygodnia, albo piątek, albo weekend, kiedy pierwszy raz zobaczyłam twarz Vic'a na ekranie monitora. Wszystko dzięki Davidoff'owi, który ma umiłowanie do mangi i chciał ściągnąć anime "Mars", był ciekawy jak narysowali ją, czy kreska jest podobna do tej w mandze. Film odcinkowy na podstawie mangi- jak to stwierdził Davidoff: "ciekawy jestem jak oni to zrobili, że 21 tomów mangi ujęli w 21 odcinkach filmu". Odparłam mu: "No to ściągnij, się zobaczy". Zapytał wtedy zdziwiony, czy chcę obejrzeć z nim ten film. Stwierdziłam, że mogę, a jak mnie będzie nudził, to odpuszczę... Nie znoszę oglądać czegoś na siłę. Spytałam o czym jest manga, uzyskałam dość krótką i po łebkach odpowiedź/recenzję, która jednak mnie zaciekawiła (może dlatego też, że główny bohater jeździł na motorze?). I po pierwszych dwóch odcinkach kiedy "zbzikowałam" na punkcie tej dramy, Vic'a i Tajwanu, Davidoff szybko pożałował, że ściągną tą dramę ;) Ale jakoś później mu przeszło obejrzał nie jeden film ze mną, jak i dramę "Meteor Garden" z Vic'em w roli głównej i nie żałuje ;) Ja też nie, bo poznałam inny świat, tak różny od naszego, jeśli chodzi o sposób kręcenia telenowel, fabuły, kultury, jedzenia i krajobrazu.
Data umowna (bo dokładnie nie pamiętam dnia, kiedy obejrzałam pierwszy odcinek pierwszej w moim życiu dramy "Mars"), mam nadzieję, ze to nie jest dużo więcej, bo mniej raczej nie.
Jak już wspominałam nie raz na moim blogu, właśnie od tego wszystko się zaczęło... Zaczęło i mam nadzieję, że się nigdy nie skończy... Dokładnie nie pamięta jaki to był miesiąc wiem, że koniec tygodnia, albo piątek, albo weekend, kiedy pierwszy raz zobaczyłam twarz Vic'a na ekranie monitora. Wszystko dzięki Davidoff'owi, który ma umiłowanie do mangi i chciał ściągnąć anime "Mars", był ciekawy jak narysowali ją, czy kreska jest podobna do tej w mandze. Film odcinkowy na podstawie mangi- jak to stwierdził Davidoff: "ciekawy jestem jak oni to zrobili, że 21 tomów mangi ujęli w 21 odcinkach filmu". Odparłam mu: "No to ściągnij, się zobaczy". Zapytał wtedy zdziwiony, czy chcę obejrzeć z nim ten film. Stwierdziłam, że mogę, a jak mnie będzie nudził, to odpuszczę... Nie znoszę oglądać czegoś na siłę. Spytałam o czym jest manga, uzyskałam dość krótką i po łebkach odpowiedź/recenzję, która jednak mnie zaciekawiła (może dlatego też, że główny bohater jeździł na motorze?). I po pierwszych dwóch odcinkach kiedy "zbzikowałam" na punkcie tej dramy, Vic'a i Tajwanu, Davidoff szybko pożałował, że ściągną tą dramę ;) Ale jakoś później mu przeszło obejrzał nie jeden film ze mną, jak i dramę "Meteor Garden" z Vic'em w roli głównej i nie żałuje ;) Ja też nie, bo poznałam inny świat, tak różny od naszego, jeśli chodzi o sposób kręcenia telenowel, fabuły, kultury, jedzenia i krajobrazu.
Zai Zai, zmieniłeś się od czasu "Marsa", już nawet nie przeszkadza mi to, że masz robione zdjęcia nieogolony (co na początku mnie raziło), że zagrałeś w "Love you 10 000 years" właśnie takiego nieogolonego i nieuczesanego. To dalej jesteś Ty, Twoje brązowe oczy, łagodny głos i Twoja czasem prze śmieszna mimika i gesty...
Blog założony przypadkowo, tylko dlatego, że chciałam skomentować wpis Miriel, o Gejszach na jej blogu, co spowodowało niebawem otworzenie mojego umysłu najpierw na filmy/dramy japońskie i koreańskie. Później zobaczyłam na żywo Miyavi'ego i Gackto z YFCz... A to wszystko jakby niekończący się sen, który się śni w mojej głowie, a ja jestem tylko jego obserwatorem.
Dziękuję za to, że jesteście i czytacie moje wpisy, czasem nieskładne, nudne, pełne błędów stylistycznych... 14 000 odwiedzających (dziś) to naprawdę dużo, biorąc pod uwagę, że blog za miesiąc będzie miał dopiero rok. Będę się starała pisać kolejny rok, i następny... Już nie tylko o filmach i dramach, bo jednak zamknąć się w tym świecie nie umiem. Ale było to dobrą podstawą, aby zacząć pisanie.
Także aja aja fighitn'!!! ;)
Także aja aja fighitn'!!! ;)
Zadawanie pytań o sprawność umysłu nie ma sensu ;) Jesteśmy inne [czyt. jako pozytyw] i jeśli ktoś nie potrafi tego zrozumieć bądź zaakceptować niech nie narzeka ;)
OdpowiedzUsuńPasje są potrzebne w życiu.
Masz rację Ismaro ;) jak zwykle ;P
OdpowiedzUsuńOj to Cie kobieto wciagneło , nie ma co.Podoba mi się ten potworek co chichocze, od razu zaczełam się śmiać,jak go ujrzałam,fajny:)Madzia**
OdpowiedzUsuńNo wciągnęło ;) Ciebie też wciągnie, któryś z celebrytów (chyba, że już wpadłaś, a się nie przyznajesz ;P). A króliczek- potworek jest z jakiegoś forum jako emotikon tam był :)
OdpowiedzUsuń