Jako, że mieszkam blisko Galerii Przymorze, to tam też robimy zakupy spożywcze w hipermarkecie. A pech chciał skończyły się worki sieciowe i bardzo dobrze, bo nie musiałam polować na jakiegoś biednego wolontariusza z puszką, który snułby się między blokami- co ogromna rzadkość.
Jak kiedyś wspierałam WOŚP będąc wolontariuszem, tak teraz uczę mojego maluszka wrażliwości na cierpienie innych i chęć pomagania, dlatego też mała chodzi do przedszkola integracyjnego.
Wczoraj nadarzyła się kolejna możliwość uwrażliwiania- natrafiliśmy na Klinikę Pluszowego Misia, tu galeria pana, który cykał zdjęcia, na 4 jesteśmy uchwycone :D Tu trzeba przyznać, akcja niemożliwie sympatyczna! Coś genialnego, cudownego, coś mądrego i pomocnego! Ismaro wybacz za moje przeżywanie wczoraj, ale dostało się również mojej Mamie i Teściowej ;)
Mam zwyczaj zaglądania tam gdzie robi się tłoczno i głośno- ktoś informuje o czymś przez mikrofon. Jestem chętna do różnych akcji (fakt nie stać mnie aby dać na WOŚP tyle ile bym chciała), ale wspólnymi siłami jesteśmy w stanie zdziałać więcej niż niemożliwe bogate jednostki, bo oprócz przekazania tych paru złotych dajemy serce.
A więc poszłam... z małą, D. musiał iść za potrzebą. Stoimy, patrzymy z Nuśką i pani nas zaprasza do Kliniki Pluszaków, aby pomóc misiom. Pytam Nuśkę, czy chce pomóc misiom, bo czemu nie?! Chętnie odpowiada "tak", tak samo jak skwapliwie przed galerią wrzuciła pieniążka do puszki na chore, malutkie dzidziulki. Wybiera słonika w opłakanym stanie, siniak na policzku (z atramentu) smutne oczka, urwana złota wstążeczka na główce. To, to stworzonko Nuśka wybiera, aby pomóc.
Idziemy do rejestracji (jak izba przyjęć na pogotowiu) dostajemy kartę pacjenta. Mała już wtedy jest niemożliwie przejęta. (zdjęcia powiększają się po kliknięciu). Wywiad środowiskowy, mała odpowiada na kilka pytań dot. Różowego Słonika. Idziemy do punktu szczepień, aby zaszczepić słonika żeby nie chorował (mała mu robi zastrzyk w chory policzek). Później lekarz ogólny, który kieruje nas na opatrunek i dostajemy wskazówki jakie podawać słoniowi lekarstwa, aby wyzdrowiał. Mała w skupieniu obserwowała jak studentka medycyny bada słonikowi serce, sprawdza mu gardło, zagląda do uszu. Może w końcu przestanie się bać lekarki. Dostajemy skierowanie na opatrunek, lekarstwo żeby wyzdrowiał- proszę dużo tulić pacjenta. Był rentgen, chirurg, gdzie zszywano dziury w misiakach, nawet stolik apteczny z moździerzem i opłatkami skrobiowymi, aby dzieci zrobiły same leki w proszkach z cukierków! Zdziwiłam się, że moje dziecko 3 letnie może być tak poważne i przejęte. A najpiękniejsze było to, że dzieci mogły zabrać zwierzaczki ze sobą do domów! Ktoś miał cudowny pomysł na to, żeby niechciane używane zabawki znalazły nowy dom! Chociaż przyznam, że ja też części pluszaków się pozbyłam oddając znajomym, czy wrzucając do PCK. W każdym bądź razie za kilka dni, gdy mała będzie w przedszkolu muszę pokombinować, aby wywabić tą plamę z pyszczka słonia- kiedyś musi wyzdrowieć ;)
Tu moja córeczka przejęta ogląda dobranockę z swoim podopiecznym na rękach.
A tak pluszak czuje się dziś, plasterek oryginalny od wczoraj Nuśka nakleiła w szpitalu :D
Wzruszające to jest o tym chorym słoniku... ^^ Kochana ta Twoja Nusia. Pozdrawiam Was bardzo ciepło i życzę Wam zdrowia :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję Miriel! Mnie też wzruszyła, mam nadzieję, że następnym razem jak zawitasz do Gdańska poznacie się :)To chyba była najlepsza decyzja, że po nawrocie uszu przed świętami (do świąt jej przeszło) po świętach zostawiłam ja w domu i w Nowy Rok poszła do przedszkola w 100% zdrowa. Do tej pory jeszcze nie ma kataru :D Jak zwykle po 1-2 dniach już miała zatkany nosek- wiadomo dużo dzieci, a katar to nie choroba do póki nie pójdzie na ucho.
OdpowiedzUsuńTobie dużo zdrówka i wytrwałości w liście najważniejszych i mniej ważnych spraw :)