I tak dryfuję, płynę w powietrzu... Jakoś ta choroba nie ciągnie mnie, aż tak w dół.
Pozytywne myślenie, nie mogę się do reszty rozchorować! Ale już wiem, że na koncercie w niebo głosy krzyczeć nie mogę, a tak lubię. Muszę szanować tę resztę strun głosowych, która została mi do końca życia, a tego życia jeszcze przede mną sporo...
Także koncert będę przeżywać raczej cicho, roniąc łzy, śmiejąc się jak wariatka i podskakując jak tygrysek z Kubusia Puchatka. To już tylko niecały tydzień! Nie mogę uwierzyć. Zamykam oczy, oddycham powoli. I otwieram je jeszcze bardziej podekscytowana i niemogąca w to uwierzyć, a chciałam się uspokoić.
Koleżanka na gadu do mnie napisała: "pewnie nie możesz już się doczekać niedzieli i koncertu ". Odpisałam jej: "na razie o tym nie myślę powiem Ci szczerze"- napisałam prawdę. Na razie zdrowie, walka z pieluchami trwa, wygrywamy, Nuśka dumna i troszkę zawstydzona każdymi moimi gromkimi oklaskami, buziakami, uściskami i kawałeczkiem czekoladki w prezencie. Wiem, że może za dużo tego w nagrodę, ale inaczej nie umiem. Od jutra zamiast czekolady flipsiki. Mam fobie na punkcie próchnicy. Ale siusia do nocnika, z mimiki wyczytuję jej smutek, zawiedzenie i żal, jak się posiusia w majteczki. Dzieci mają tak ogromny zbiór minek i spojrzeń.
Koncert, koncert... to nierealne, może będzie realniejsze, gdy w czwartek lub piątek pofarbuję włosy. I będę pomału się zastanawiała w co się ubiorę? Tyle mam opcji...
Liczę na moje jutrzejsze dobre samopoczucie, troszkę zacznę ogarniać "wersja czystsza" na przyjazd w piątek gościa. Bardzo się cieszę :) Pytanie tylko, czy zdzierży moją kuchnię? Czy wytrzyma w naszym domowym chaosie, który my uwielbiamy? Mam nadzieję Asai :)
I tak nie zapomnieć o przedszkolu, i o masie innych przyziemnych spraw. A gdzie miejsce na wzniosłe? Nie mam... jestem pusta od wzniosłości. I znów wyrzuty sumienia... fajki.
Czy rzeczywiście tak jest, że jeśli czegoś bardzo pragniemy i sobie to wmówimy, że się spełni to tak będzie?! Niby jedna rzecz tak wyszła, ale te kilka innych? Chciałabym... chciałabym... musi... musi...musi się udać!
I tak kumpela myśli, gdzie się wybrać na wakacje: Portugalia, Hiszpania, Tunezja czy Egipt.
A mi do cholery w maju będą robić armagedon w łazience! Miłe wakacje zbijanie kafelek, wywalanie wszystkiego i remont. Cudowne wakacje! :D w sumie dobrze w lato będzie łatwiej schło :) A mi się marzy to co o wiele dalej... ona lubi wakacje wersja wylegiwania się w słońcu. Ja chodzenie, zwiedzanie, ruch, śmiech, słońce ale z umiarem.
I tak mi się właśnie przypomniało, co bardzo chcę! Picnic w parku, albo na plaży :) Może w tą niedzielę?! Oj nie wiem. Czeka nas tyle rzeczy molo w Sopocie, albo Brzeźnie, park Oliwski, ciekawe czy już jest tam pięknie i kolorowo? Starówka. Sama już nie wiem... Za dużo chyba chcę, a później znów będę wypompowana. Przystopuj pomału, jutro dopiero wtorek.
Obiecałam sobie wcześniej pójść spać... "Zaraz idę". Mówię tak do siebie od położenia spać małej czyli od 20:30. Muzyka niezmiennie Laruku, Gackt, Vic. Mała w dzień zasypia tylko przy Laruku i Gackt :) - tych ostrzejszych kawałkach... Już nawet Dawidoff się śmieje, gdy mówię: "Zasnęła, nie ma to jak Laruk i Gackt" :)
Dobranoc. Niech Wam się przyśni kilogram wiśni :* jak to mawia moja Siostra :)
Pomału zastanawiać jak się ubierzesz? Ja od dwóch tygodni tę kwestię rozpatruje, bo jak już nie wymyślę i nie zabiorę to nie będzie.
OdpowiedzUsuńSama żyję w chaosie, lubię rozgrzebywać rzeczy i nie kończyć, lubię gormadzić wokół siebie rózne drobiazgi. Będzie zderzenie dwóch chaosów. Tylko, ze was jest trójka to mnie pewnie stłumicie :P
Asai
u nas nie można rozgrzebywać bo wszystko by było do prania :P oj nie wiem czy Cię stłumimy może się okazać, że Twój chaos większy od naszego. Tu chodzi generalnie o wrzaski, piski, śmiechy szaleńcze bieganie, chowanie się pod kocami, wojny na poduchy itp...
OdpowiedzUsuń