Zabrania się przetwarzania, kopiowania i wykorzystywania w jakikolwiek inny sposób poniższego tekstu.
Jestem tylko Jej aniołem stróżem. Wkurza mnie, to, że nie mogę Jej choćby pogładzić po włosach, aby to poczuła, gdy płacze. Właśnie przygotowuje się do wyjścia w przedpokoju przy lustrze, jestem o 5cm wyższy od Niej. Stoję za Nią i opieram Jej brodę na ramieniu. Nie czuje mnie, mojego oddechu też, bo niby jak? Patrzę w lustro i widzę w jego odbiciu Jej ciemno brązowe oczy, śliczne, ale takie smutne. Rozczesuje włosy i przygładza je śmiesznym gestem, bo elektryzują się. Nie jest świadoma, że wiem o Niej wszystko, o darze, którego nie jest świadoma też... Ubiera cienką, wiosenną kurtkę i wychodzimy na klatkę schodową. Znam Jej gesty na pamięć, gdy zamyka dwie pary drzwi. Zawsze zamyka ich zamki w tej samej kolejności, a domykając drugie drzwi śmiesznie dociska klamkę, bo się otwierają. Zwyczajowo chowa klucze do torebki i zbiegamy równo ze schodów. Po wybiegnięciu z bloku kierujemy się chodniczkiem w dół ulicy. Wygląda ślicznie, gdy wiatr mąci Jej włosy. Są długie i mają mój ulubiony kolor- blond. Gdy wiatr tak wpada w Jej pukle włosów, przeczesuję je palcami i wącham, pachną kwiatami. Myślę głośno: „Hej mała, pomadka, czemu nie wyciągasz pomadki?”. Nie mam, co się gorączkować, zwyczajowo wkłada lewą dłoń do kieszeni i wyciąga pomadkę. Maluje nią usta, ma ładne usta, takie nie za małe, ani nie za duże. Każdy gest jest taki naturalny, nawet jak zakłada włosy za ucho. Wiem dokładnie, dokąd idzie. Powinienem napisać, dokąd my idziemy. Ale ja tylko mam być przy Niej... Dlaczego? Tego nie mogę zdradzić... Dociera do przystanku tramwajowego i wbiega na stopnie pojazdu. Tramwaj ma numer 12 i drzwi się zamykają od razu za Nią. Uff... Dobrze, że Jej nie przycięły. A ja? Ja mogę przez nie przeniknąć. Malutka stoi na schodku i trzyma się poręczy, patrzy przez okno, w Jej okularach odbijają się widoki ulic i budynków. Jest taka spokojna, słyszę jakieś głosy, odwracam się i widzę dwóch chłopaków, mniej więcej w Jej wieku. Spoglądają na Nią i coś mówią do siebie. Nie chce mi się ich słuchać, tym bardziej, że już wysiadamy. Przystanek Wojska Polskiego, od początku wiem, po co tu idzie. Jest umówiona z koleżankami, ale coś mi się wydaje, że jesteśmy przed czasem. Ona zawsze jest przed czasem, siada na zdezelowanej ławce i patrzy przed siebie z uśmiechem. Skąd ten uśmiech, to też wiem! Dochodzi 18:00, bo zjeżdżają się chłopcy na deskach, będą jeździć. Siadam obok Niej i rozglądam się wkoło. „O idą obie!” Mówię głośno, nie słyszy mnie, ale po sekundzie odwraca głowę w prawo na nadchodzące dwie dziewczyny. Wstaje, ja również, podchodzi do nich i ściska obie po kolei serdecznie.
- Co słychać?- Pytają obie Małą. Ona zaczyna się śmiać, ma specyficzny śmiech, policzki jej się rumienią.
- A dobrze, co u Was?- Pyta, zawsze woli słuchać niż mówić o problemach, a ma ich sporo, a tylko 19 lat. Mówię na nią Mała, bo jest młodsza ode mnie, ile? Mało, cholera, ale jestem jej aniołem stróżem. Dziwnie to wyszło... Kiedyś wyjaśnię. Wyłączyłem się, słyszę tylko Ją, jak mówi patrząc na jednego z jeżdżących chłopaków:
- Ja jeszcze dziś jadę do koleżanki na noc- nagle robi pauzę i przerażoną minę- o kurczę, ale się wywrócił- też to widzę, deskarz upadł na metalową rurę piszczelem. Klnie niemiłosiernie, mi też się wyrywa: „Cholera taką ładną 360-kę zepsułeś”.
- A gdzie ta impreza?- Zapytała Małej koleżanka.
- W Brzeźnie, Zło ją wyprawia- Mówi otwarcie. „Ach zapomniałem, impreza”- mówię na głos siadam obok Niej na ławce. Rozmawiają dalej, mój głos wsiąka jak w eter.
- Która godzina?- Mała patrzy na zegarek
- Ojej już 20-sta za 5-ć muszę się zbierać- Odpowiada. Żegna się z dziewczynami i idzie w stronę przystanku tramwajowego. Idę w ślad za Nią, patrzę w górę, niebo jest już szare. Na przystanku nie ma nikogo, siada na ławce i chowa dłonie do rękawów robiąc z nich mówkę. Ja opieram się o wiatę i patrzę na Nią. Jest zamyślona i patrzy na swoje buty, są podniszczone. „Kurcze nie wiedziałem, że tak można poznać człowieka w niecały rok”- mówię na głos, uśmiecham się i kręcę głową. Jestem Jej aniołem od 11-stu miesięcy. Czasem żałuję, że tak się stało... I żałuję, że Jej nie poznałem przed moją śmiercią... Mówi się, że Gdańsk jest mały, a jednak nigdy na Nią nie trafiłem. Może też, dlatego, że miałem dziewczynę i swój świat, w którym byłem szczelnie zamknięty. Czasem odwiedzam rodziców i cieszę się, że u nich jest wszystko dobrze. Jeśli w ogóle mogę tak powiedzieć. Mama ma problem z kręgosłupem, a tata ma śruby w nodze. Ale oni przeżyli ten wypadek samochodowy, ja nie. Nie wiem jakbym żył ze świadomością, że zmarła moja młodsza siostrzyczka. Mika ma 6-ść lat i często rozmawia z moim zdjęciem w ramce. Mi się nie udało, to było dziwne doświadczenie, gdy odchodziłem ze swojego ciała. Nie jestem do końca samym duchem, nie umiem tego określić... Mówi się, że gdy człowiek umiera, przed oczami przesuwa mu się całe życie. Widziałem swoje, ale nie tylko swoje, Jej też i głos, że mam być przy Niej. Otrząsam się z rozmyślań i mówię „Mała nasz tramwaj”. Podnosi wzrok i patrzy na nadjeżdżający pojazd. Pomału wstaje i gdy tramwaj zatrzymuje się na przystanku wsiada do środka i siada na siedzeniu. Przed Nią jest wolne miejsce, siadam na nim, co mi tam. W tramwaju jest dużo miejsc wolnych. Właśnie oparła głowę o szybę i patrzy przez okno, jest smutna. Wiem, co Ją trapi... „Nie martw się, będzie dobrze Aniołku” Nawet nie chcę wyciągać dłoni i gładzić Jej po twarzy, bo wiem, że ani Ona, ani ja nie poczuję tego dotyku. Nietypowa sprawa być takim materialnym dziwadłem. Już wiem, że nie czuję Jej skóry, gdy dotykam Jej twarzy, czy ramienia, tylko włosy. Ona zaś nawet nie czuje mojego dotyku na włosach. Umiem ocenić, czy dziewczyna jest ładna czy też nie, lecz nie mam takich kosmatych myśli jak chłopak w moim wieku, gdy widzi nagą dziewczynę. Żadnych męskich odruchów, czy przyspieszonego tętna, żadnego podniecenia. Ją widzę nago często, chyba, że akurat siedzę w pokoju z Jej rodzicami, albo odwiedzam swoich. Lubię siedzieć na desce klozetowej i patrzeć jak goli nogi- zabawny widok, szczególnie Jej minki. Gdy z wanny wystaje tylko jej głowa i szczupła noga, którą opiera o kran. Westchnęła głośno, tęskni za swoim przyjacielem, który jest w Warszawie. Żałuję, że moja dziewczyna nie okazała się taka niewinna jak Ona- Ewelina, bo tak ma na imię moja była. Byliśmy razem 2 lata. Ciekawe czy dlatego umarłem, żeby dowiedzieć się, jaka jest naprawdę. Zdradzała mnie od roku i była w 5 miesiącu ciąży, gdy zmarłem. Chciałem jej dać cały świat. Teraz ma synka i puszcza się na prawo i lewo, bo tamten gościu ją rzucił. Dzwoni telefon, Aniołek wyciąga komórkę z kieszeni. Wnioskuję po melodii, że dzwoni Zło, bo leci „Requiem dla snu”:
- Pronto?- Pyta dźwięcznym głosem z wykwitającym uśmiechem na ustach, przykładając głośniczek do ucha.- No jestem przed zakrętem do Ciebie, jest czerwone światło, za dwie minutki będę.- Uśmiecha się- czekacie, dobrze. To pa siostra!- Wyłącza telefon i chowa go do kieszeni. Tramwaj rusza, wstaję równo z Nią. Gdy otwierają się drzwi tramwaju szybko zbiega ze schodków. Pod wiatą czekają 4-ry osoby, dokładniej osiem, ale połowa to tacy jak ja. Dziwię się, że jestem stróżem dziewczyny, Zło i Acia mają Anielice za stróża. Obok Stoi Red head i Binio. Mała wita się ze wszystkimi.
- To zawijamy do monopola, po wódkę- mówi Zło.
- A reszta gdzie?- Pyta Mała.
- Dojeżdżają- odparła znudzonym głosem Acia. Impreza się rozpoczyna o 22, nic mi nie pozostaje jak siedzieć i patrzeć, co się dzieje. Tamci opiekunowie nie chcą ze mną nawet zdania zamienić. Rozmawiają ze sobą i się śmieją, ja patrzę na Małą. I myślę, która to kolejka. „Malutka, daj spokój. Co Ci to da, że się upijesz?”.- Mówię- „Daj jej spokój. Niech chla, będzie ciekawiej. Myślisz, że do nieba pójdziesz? Jesteś tu żeby odkupić siebie, nie Ją. A długo jeszcze pożyje to zdążysz”- Mówi opiekun Hoba- To kuzyn Zła. -„O co wam chodzi?”- Pytam zdenerwowany. „Niech pije, będzie łatwiejsza”- śmieje się opiekunka Aci. Acia i Zło z chłopakami siedzą na podłodze, Ona też. Większość pali, do Niej też doszła paczka papierosów. A myślałem, że już nie będzie. Ogarnia mnie smutek, robiłem tak samo, ale o Nią się martwię... Godzina 24:00, impreza wrze, Malutka jest w łazience, pochyla się nad miską, którą trzyma między nogami. Wchodzi Zło:
- Aniołku żyjesz?- Mała nie mówi, tylko przytakuje. Zło zawiązuje jej włosy gumką, aby nie wpadały do miski i jej zawartości. Mała znów wymiotuje.
- Chcesz herbaty? Będzie Ci lepiej?- Pyta ze współczuciem, chociaż sama ma zdrowo w czubie.
-Poproszę- odpowiada słabo Mała. Zło wychodzi z łazienki, ktoś puka w drzwi.
- Zrobiłam Ci łóżko w osobnym pokoju- mówi Acia- trzeba Ci czegoś?
- Przyniosłabyś mi torebkę, tam mam piżamę i szczoteczkę.
- Jasne- za chwilę wraca z torebką Małej i kładzie ją na sedesie, centralnie na moich kolanach i wychodzi. Aniołek podnosi się słabo, nawet nie mogę Jej pomóc. Opiera się o umywalkę i odkręca wodę. Płucze całą buzię i myje twarz. Patrzy w lustro, luźne pasma włosów, które nie dosięgały do gumki, albo zostały źle zagarnięte przykleiły się do Jej mokrej twarzy. Patrzy na swoje odbicie w lustrze i mówi szeptem:
- Jaką Ty jesteś suką- cedzi przez zęby, dłonie bezwładnie opadają Jej na umywalkę. Staję za Nią, chcę dotknąć Jej ramion, ale słyszę ten glos: masz tylko chodzić w ślad za Nią. Patrzę na Jej smutną buzię i mówię, głośno i wyraźnie, wiedząc, że i tak mnie nie słyszy: ”Nic złego nie zrobiłaś, chciałaś tylko by Cię ktoś pokochał”- chciała, ale facetom na czymś innym zależy, cieszę się, że tego od Niej nie dostali. Myje zęby i sprząta po sobie miskę, później zdejmuje koszulkę z krótkim rękawem. Ma czarny stanik, myślę sobie „Nie wiem, czego ona chce od swoich piersi, są w sam raz”. Bierze bluzkę na ramiączkach i zakłada ją na stanik, później spod niej go wyciąga, składa i wkłada do torby. Wychodzi z łazienki, ja za Nią. Gasi światło w łazience, zatrzymuje się na chwilę w przedpokoju i słucha. W pokoju gra muzyka, ale nie jest głośno. Ktoś otwiera nagle drzwi i wypada, to Binio wpada do łazienki. Mała zapala mu światło i wychodzi do drugiego pokoju. Zamyka od razu za sobą drzwi, tak, że zostaję w przedpokoju. Wchodzę przez zamknięte drzwi. Widzę Ją siedzącą na łóżku, zdejmuje spokojnie i pomału spodnie. Źle się czuje, ma łzy w oczach, od skurczy żołądka. Oddycha głęboko i kładzie się na łóżku, przykrywając się kocem. Siadam tuż obok i patrzę na Nią. Słyszę pukanie do drzwi, Malutka nie odpowiada. Zło wchodzi po cichu i stawia na stoliczku kubek z herbatą:
- Aniołku tu na stoliku masz herbatę, dobrze?- Mówi spokojnie, kładąc Jej rękę na ramieniu.
- Dziękuję- odpowiada sennie.
- Śpij dobrze i jak coś się będzie działo to wołaj dobrze?
- Dobrze- Zło wychodzi, przed zamknięciem za sobą drzwi widzę dwóch opiekunów. Śmieją się wrednie. Opuszczam wzrok i wpatruję się w Nią. Leży na lewym boku i ma przymknięte oczy, ma ręce pod kocem, ale jedno ramię jest nadal odkryte. Chciałbym je przykryć i musnąć ustami. O czym ja myślę, co się ze mną dzieje? Kładę Jej delikatnie opuszki palców na ramieniu, nic się nie dzieje, wiem doskonale, że mnie nie czuje. Więc kładę całą dłoń, ma szczupłe ramię. Nagle się przebudza i mówi szeptem: „Zimno”. Zabieram natychmiast rękę od Jej ramienia i przed przykryciem się Małej widzę na Jej ramieniu gęsią skórkę. To dziwne, bo jest tylko w tym miejscu, gdzie Jej dotknąłem. Przerażony wstaję z łóżka: „Jak to możliwe?”- Pytam sam siebie.
- Krótko jesteś aniołem, a już rozrabiasz?- Słyszę gruby, męski głos. Odwracam się i patrzę po pokoju, nikogo nie ma.
- Nie chciałem. Przepraszam. Martwię się o Nią- Odpowiadam łamiącym się głosem. Głos się nie odzywa już więcej, siadam obok Niej na łóżku i opieram się o ścianę za Jej głową. Jest jak anioł, gdy śpi, wolno i cichutko oddycha, obiecuję sobie, że Jej nie dotknę, nie chcę narazić Jej na kłopoty. Powietrze wydobywa się z Jej noska świszczącym, cichutkim dźwiękiem. Śmieszy mnie to, dotykam pukla Jej włosów, tego nie poczuje. Są takie miękkie jak mojej małej siostrzyczki, to przez te szampony, których używa. Głaszczę Ją po włosach, które ułożyły się jak fala na poduszce i opieram łokcie na ugiętych kolanach. Twarz ukrywam w dłoniach i trwam tak w ciszy, wsłuchuję się w muzykę z drugiego pokoju i w Jej oddech. Niespodziewanie Mała siada na łóżku, z Jej ust wydobył się cichy pisk. Oddycha bardzo szybko, z oczu spływają Jej łzy. Wyciągam dłoń, chcę Ją pocieszyć, lecz cofam Ją nagle - miała zły sen. Mam przy Niej tylko trwać i cierpieć, dlatego że nie mogę Jej pomóc? Ogląda się za siebie, podnosi poduszkę na ścianę, akurat tam gdzie siedzę i opiera się. Siedzi w moim rozkroku, chciałbym Ją przytulić, chciałbym być w tym momencie człowiekiem. A mogę tylko powiedzieć: „Wszystko będzie dobrze Malutka”, a i tak mnie nie usłyszy.[...]
przeczytałam i mam jedno pytanie: będzie ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńhmm... no to mnie zaskoczyłaś... nie wiem :(
OdpowiedzUsuńMoże niech zostanie tyle, nie chcę się ośmieszyć... (moja stylistyka i składnia ogólnie pozostawia wiele do życzenia).
Mnie tylko przeszkadzał brak akapitów:)
OdpowiedzUsuńOstatnio moja siostra różniastą fantastykę przynosiła do domu, i powyższe opowiadanie wspisuję się w tematykę. Może i dlatego nie widzę tych "życzeń" co do stylistyki i składni:)
czyli będzie tylko takie zarysowanie akcji, jeden malutki wątek zakończony i mnóstwo otwartych. taki zabieg przynosi mi na myśl opowiadania Murakamiego (dziś zaczęłam zbiór "ślepa wierzba i śpiąca kobieta"). Niesatysfakcjonyjące mnie, bo otwarte zakończenie:)
Ale poczekam:) w końcu jest tam "może":)
PS. ja siedzę po nocach bo ściagam Gackto, ale że ty nie śpisz...
Nie spałam kochana bo obejrzałam film Tokyo Boy :) Miałam go wczoraj opisać, ale w końcu tylko odpisałam na Twój komentarz :) No tak w nocy jest lepszy transfer :)
OdpowiedzUsuń