Yuuki (Sekai de Hachibanme no Tatakai ni Katta Otoko no Monogatari)
Film opowiada o grupie ludzi z Japonii, którzy się poznają na wyjeździe w Australii. Pierwszy tą grupę opuszcza Yuuki (Kazuya Kamnashi), aby zrobić sobie badania i kontynuować podróż. Jednak po przebadaniu się w szpitalu okazuje się, że musi wrócić do Japonii i poddać się wnikliwym badaniom i leczeniu. Choroba okazuje się być nieznana dla lekarzy, ponieważ na przypadłość Yuuki zachorowało prócz niego od XIXw. tylko siedem osób z całego świata. Lekarz prowadzący chce za wszelką cenę, aby chłopak wyzdrowiał, jednak nie jest to takie proste. Choroba nosi miano "rozpuszczającej kości", atakuje czaszkę Yuuki i jego prawe oko, po pierwszej operacji rokowania nie są zbyt dobre, jednak chłopak walczy z wszystkich sił i odzyskuje wzrok. Jednak później choroba przechodzi na drugą część czaszki i zagrożone jest widzenie jego lewego oka. W historii najpiękniejsze jest to, że ruwieśnicy, których poznał w Australii odwiedzają go w szpitalu, stają się sobie bliskimi ludźmi. Yuuki wspiera każdego z osobna w realizacji jego marzeń, przez to oni chcą mu pomóc za wszelką cenę wyzdrowieć. Czy to im się uda? Czy Yuuki wróci do zdrowia i pojedzie znów do Australii? Czy druga operacja będzie cudownym uzdrowieniem?
Kame zagrał tu jak zawsze, czyli dla mnie cudownie :) Mój Kwiatek :D
A oto fragment filmu:
Może to zabrzmi jakbym narzekała, ale po obejrzeniu kilku filmów gdzie młodzi ludzie zapadali na ciężkie, nieuleczalne, często genetyczne choroby, zastanawiam się czy po prostu mam szczęście trafiać na takie filmy, czy w japońskim dramacie jest to taki popularny temat. A może z drugiej strony scenarzyści z innych krajów nie czerpią tak z tej tematyki...
OdpowiedzUsuńTo tak jak z tym pluciem krwią przy postrzale:)
Nie narzekasz :) też to zauważyłam i mam wrażenie, że japońscy reżyserowie chcą po prostu to nagłaśniać, żeby młodzi ludzie wiedzieli, ze coś takiego istnieje. W Europie i Ameryce jest bardziej tendencja nie mówić to tego nie będzie (bynajmniej moim zdaniem). Dlatego wolę obejrzeć film o nieuleczalnej chorobie japońskiego reżysera i popłakać sobie myśląc, że to naprawdę dobry film, a aktor świetnie się wczuł w rolę. Niż oglądać marinsów ganiających i udających jacy to oni są wspaniali i zwalczają terroryzm, którzy sami wymyślili. :)
OdpowiedzUsuńJakie prześliczne dmuchawce... :-) skąd je można wziąć?... Bym sobie je zapisała, i ustawiła, jak przyjdzie wiosna :-)
OdpowiedzUsuńA ja obejrzałam "Butterfly Lovers", i napisałam o tym, i nawet znalazłam po polsku, żeby nagrać dla mamy :-)
I jeszcze obejrzałam "Bandage" o zespole Lands, i jeszcze "Totoro". Nigdy chyba nie oglądałam tylu filmów na raz...
Hm, a robiłaś top 7 filmów muzycznych? ;-))
Nie bo muzycznych tylu nie oglądałam chyba, ze z USA :) A dmuchawce jak na nie klikniesz to otworzy Ci się stronka, z której je wzięłam :) W wnioskuję, że filmy Ci się podobały? jeśli chodzi o filmy muzyczne to coś spróbuję wykombinować ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, ustawiłam sobie śnieg :-) A muzyczne tak naprawdę interesują mnie tylko japońskie, ale jak mało oglądałaś, to trudno :-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńposzperam troszkę i zobaczę co się da zrobić, może utworzę listę japońskich, które warto obejrzeć po ocenach z różnych źródeł i wtedy jak już je zobaczymy to utworzę listę tych, które nam się najbardziej podobały. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńDobry pomysł :-)))
OdpowiedzUsuńNo to fajnie, że się ze mną zgadzasz :D już poszło ponad 10 tytułów w 07 top filmów Azji/ siódemka wspaniałych ;)
OdpowiedzUsuń