U nas są dwie, i straty: rozbita szklanka, bombka :(
A tak to:
- ciasto na kruche ciacha stoi w lodówce ma jeszcze na dojście 5min,
- farsz do pasztecików uśmiecha się do mnie z miski i pięknie pachnie :)
- farsz do pasztecików uśmiecha się do mnie z miski i pięknie pachnie :)
- bgosik z 3kg kapusty już się popichcił, jutro muszę go też podgotować i w piątek z rana :)
- tyle kapusty kupiłam (5kg), że jeszcze wyszło kapuśniaku pyyychotka :D z podsmażonymi ziemniaczkami, cebulką i boczkiem, paluszki lizać.
- drożdże są na saunie z cukrem i trochą ciepłego mleczka :) taka rekreacja i rośnięcie w sobie przed rośnięciem w mące :) I tak ciacha pójdą zaraz do pieca, w między czasie zarobie ciasto na paszteciki i musi stać 1,5h więc może zdążę upiec wszystkie kruche. I co ja jeszcze miałam zrobić? Resztę jutro bo za szybko dziś to robić. Zaraz zobaczę bo już jestem zdezorientowana, zasnęłam po 4 rano, kiedy D miał wstawać.
Nie pojechał, bo nie było miejsca w PKSie, więc odetchnęłam z jednej strony z ulgą. Miejmy nadzieję, że Święta przyjdą bez większych komplikacji. Wczoraj ubraliśmy choinkę :) no i Nuśka już zaczęła się do niej dobierać ;/
Ciąg dalszy relacji później ;) chyba, że padnę na ryjek w mąkę, bo już się czuję zrypanie jak klacz po westernie :(
Edycja:
Właśnie czekam aż druga tura ciasta na paszteciki mi wyrośnie, a druga tura ciasteczek się właśnie piecze ;)
Zapomniałam wspomnieć, że obejrzałam wczoraj film Toki wo kakeru shôjo (The Girl Who Leapt Through Tim). Troszkę śmieszny, ale był moment kiedy tak się rozpłakałam, że nie umiałam się powstrzymać. Ale film opiszę dokładnie w osobnym poście ;)
Ostatnie paszteciki poszły do piekarnika, nogi to mi tak w tyłek wchodzą... Idę foteczki zrobić cudeńkom i może wstawię do przepisów :)
Misja spełniona, przepisy i zdjęcia dodane, mogę teraz odpocząć :D
Edycja:
Właśnie czekam aż druga tura ciasta na paszteciki mi wyrośnie, a druga tura ciasteczek się właśnie piecze ;)
Zapomniałam wspomnieć, że obejrzałam wczoraj film Toki wo kakeru shôjo (The Girl Who Leapt Through Tim). Troszkę śmieszny, ale był moment kiedy tak się rozpłakałam, że nie umiałam się powstrzymać. Ale film opiszę dokładnie w osobnym poście ;)
Ostatnie paszteciki poszły do piekarnika, nogi to mi tak w tyłek wchodzą... Idę foteczki zrobić cudeńkom i może wstawię do przepisów :)
Misja spełniona, przepisy i zdjęcia dodane, mogę teraz odpocząć :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli piszesz komentarz jako anonim, proszę podaj swój nick :D- łatwiej odpisuje się na komentarze ;) z góry dziękuję! (*^.^*)