Mimo iż dramę "Mars" oglądałam tak dawno temu, dość często do niej wracam. np. dziś. Mam dość melancholijny pseudo depresyjny dzień. I tak bardzo bym chciała być w tym nie realistycznym świecie tego filmu. W sumie wszystko realne, ale nie na faktach :) I znów zaczęłam grzebać po youtube i znalazłam dwie fajne piosenki jedną składankę Marsa z Silence, a drugą samego Marsa. I dociera do mnie jak wiele rzeczy umknęło mi z głowy z fabuły, ale po raz kolejny sobie przypomniałam. Złożona wielowątkowość tego filmu w tym momencie mnie przeraża i przytłacza, że też wszystko człowiek zrozumie dopiero wtedy jak obejrzy wszystkie 21 odcinków :)
Ten film przyciąga mnie jak magnez i nie da o sobie zapomnieć choćby w umiarkowanym stopniu... I za każdym razem przeżywam wszystko, tak jakbym oglądała urywki filmu w klipach, czy też cały odcinek pierwszy raz, mimo że pamiętam co zaraz się wydarzy, jednak są detale, które za każdym razem mnie zaskakują. I za każdym razem jest to inny detal :) I ta idealna para Barbie i Vic, że też ich związek rozpadł się po 2,5 roku... Szkoda...
Ten film przyciąga mnie jak magnez i nie da o sobie zapomnieć choćby w umiarkowanym stopniu... I za każdym razem przeżywam wszystko, tak jakbym oglądała urywki filmu w klipach, czy też cały odcinek pierwszy raz, mimo że pamiętam co zaraz się wydarzy, jednak są detale, które za każdym razem mnie zaskakują. I za każdym razem jest to inny detal :) I ta idealna para Barbie i Vic, że też ich związek rozpadł się po 2,5 roku... Szkoda...
Silence i Mars :)
A tu sam Mars :)
Ja muszę przyznać, że jestem fanką mangi, ale drama jakoś strasznie mnie nudziła i nie mogłam jej skończyć (może dlatego, że znałam fabułę?).
OdpowiedzUsuńMożliwe, a może też dlatego, że tajwańskie dramy mają troszkę rozciąganą fabułę :) ja przyznaję się bez bicia mangi nie czytałam, przejrzałam tylko, bo Dawidof nie ma wszystkich części :) a oglądnęłam dramę dla Vic'a :) i od tego zaczęło się moje szaleństwo na Jego punkcie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie tajwańskie dramy sa jak to powiedziałaś za długie, a po drugie za mało efekowne. Lubię jak w koreańskich dramach piękne wnętrza, stroje i ludzi. W tajwańskich wszystko jest bardziej normalne. A przecież ogląda się takie rzeczy, właśnie po to, aby od normalności uciekać.
OdpowiedzUsuńLladia masz rację, w koreańskich dramach jest to wszystko "bardziej bajkowe" choć zależy, też która drama ;) Ja lubię tajwańskie, koreańskie i japońskie. Koreańskie i japońskie są wprawdzie bardziej śmieszne, ale sentyment do tajwańskich jest już zagnieżdżony w moim serduszku przez "Mars". Więc nie umiem na nie patrzeć sceptycznie i trzeźwym okiem ;)
OdpowiedzUsuń